Od autorek

Od autorek

Drodzy Czytelnicy! Zapraszamy na epilog Doriana. Dziękujemy wszystkim,
którzy komentarzami dawali nam znać, że nasza powieść nie znika bezowocnie
w głębinach Internetu. Zapraszamy także na Szczyptę magii.
Pozdrawiamy i czekamy na Wasze opinie;)

17.01.2015

Rozdział XIII


***Dorian***
            Skończyłem bardzo późne śniadanie, dochodząc do wniosku, że sukkuby zajęły mi stanowczo za wiele czasu. Miałem jeszcze tyle do zrobienia. Spotkanie z Lucyferem, na którym miałem zamiar dowiedzieć się czegoś więcej o archaniele. Sprawdzić, czy Azazeal podjął już jakieś kroki. Jutro, najpóźniej pojutrze miałem zamiar się z nim spotkać. Zanim to nastąpi, musiałem być gotowy na kontratak. Z pewnością nie zjawi się bez odpowiedniego przygotowania.
            Nieważne, co wymyśli. Ja i tak miałem większą moc. A gdyby się okazało, że skrzydlaty jednak nosi miecz, zawsze pozostaje moja niewolnica. Gdy będzie miał do wyboru niewinną, bezbronną nimfę i swojego byłego przyjaciela - diabła, to oczywiste, kogo wybierze. Tak czy inaczej, Azazeal nie miał szans.
            Uznałem, że zanim udam się do Lucyfera, powinienem wiedzieć coś więcej o współczesnym świecie. Pora więc przerwać małej nimfie jej pracę w bibliotece i zabrać ją do sali niezrozumiałych wynalazków ludzkich.
            Zatrzymałem się przed drzwiami biblioteki, słysząc rozbawione głosy moich kochanek. Słuchałem przez chwilę ich porad, by Sheila rzuciła się mnie uwodzić. Lepiej, by nie wzięła tego na poważnie, ostatnie, czego potrzebowałem, to romans z córką wroga. Póki się mnie boi albo jest na mnie wściekła, z pewnością niczego nie spróbuje.
            Nie to, żebym nie miał silnej woli. Ale lepiej dmuchać na zimne.
            - Chcemy wiedzieć, czy jest potężny. Ty wyjawisz nam jego sekrety, a my powiemy ci, jaki jest w łóżku – usłyszałem. Zmarszczyłem brwi. Moje sekrety? No pięknie. Najpierw bezczelni strażnicy, a teraz sukkuby okazują się szpiegami? Niedoczekanie. I jeszcze myślą, że nimfa zna jakieś moje tajemnice? Nie dość, że wścibskie, to jeszcze i głupie. Pchnąłem drzwi.
            - A jaki jestem?
            Umilkły w jednej chwili, po czym rzuciły się mnie chwalić. Oparłem się o jeden z regałów i kolejno im się przyjrzałem. Nie warto ryzykować, uznałem. Jeśli diabły chcą tu wpuścić szpiega, będą musieli się dużo bardziej postarać.
            Zerknąłem na Sheilę, która pospiesznie zajęła się układaniem zabranych im książek. Usilnie starała się udawać, że w ogóle nie słucha. Zerknąłem na mizdrzące się do mnie sukkuby.
            - Dość. Nie lubię wścibstwa. Bardzo nie lubię. Wynoście się.
            - Ale... panie... - Wszystkie trzy zaczęły gwałtownie protestować. - My przecież nic złego nie zrobiłyśmy...
            - My tylko tak, z ciekawości...
            - By lepiej cię poznać, panie...
            - I twoje potrzeby...
            - Potrzeby? Przepytując nimfę? - Uniosłem brwi. - Wracajcie do Lucyfera – powiedziałem stanowczo. Jednocześnie zrobiły niesamowicie zawiedzione miny, ale nie miały wyjścia. Zniknęły w tej samej chwili.
            Sheila tymczasem uporała się z książkami leżącymi na stoliku.
            - Więc takie upodobania ma wielki zły Dorian z rodu Panów... no, no. - Zerknęła na mnie.
            - Widzę, że słuchałaś z zainteresowaniem odnośnie moich upodobań. - Zrobiłem krok w jej stronę.
            - Miałam na myśli te kobiety – sprostowała.
            - Piękne, ale wścibskie – podsumowałem. Ponieważ miałem zamiar zabrać ją do sali nowoczesnych sprzętów, póki co, postanowiłem być w miarę miły. Rozejrzałem się po bibliotece. - Wygląda znacznie lepiej.
            Skrzyżowała ramiona na piersi.
            - Nabałaganiły mi.
            - Niedobre sukkuby. - Z trudem powstrzymałem uśmiech, widząc jej niezadowoloną minę i lekko zmarszczony mały nosek. Uśmiechnęła się, nie opuszczając ramion.
            - Nabijasz się ze mnie.
            - Ja? - Tym razem nie powstrzymałem rozbawienia. Uśmiechnąłem się. - Skądże, pisklątko.
            - Nie bajeruj, bo nie dam się nabrać. - Pogroziła mi palcem i podeszła do biurka. - Zrobiłam ci katalog. Do wieczora powinnam skończyć. - Wręczyła mi zeszyty. Zerknąłem na nie i odłożyłem na bok.
            - Później przejrzę. Szybko się uwinęłaś. Pamiętasz, jak mówiłem ci o sali pełnej wynalazków?
            Skinęła głową bez słowa.
            - Pokażę ci tę salę. Chodź. - Wyszedłem na korytarz.
            - A co z biblioteką? - zapytała, ruszając za mną.
            - Jutro dokończysz. - Skierowałem się do prawego skrzydła.
            - Łaskawco, czym sobie zasłużyłam... - mruknęła.
            - Ładnie układasz książki – odparłem i pchnąłem drzwi do sali wynalazków. Skinąłem, żeby weszła pierwsza. Przestąpiła próg i rozejrzała się z ciekawością.
            - No... a gdzie wynalazki?
            - Rozumiem, że znasz nazwy tych rzeczy? - Wszedłem za nią. - Na przykład czym jest ta czarna cegła z przyciskami, przesuwająca obrazy? - Wziąłem przedmiot do ręki i wcisnąłem przycisk, demonstrując jego działanie. Uśmiechnęła się.
            - To pilot. Jego zadaniem jest kontrola nad telewizorem. To... to duże, czarne, co właśnie włączyłeś. To coś w rodzaju... teatru. Znasz teatr, prawda?
            - Tak, ale w teatrze grają żywe osoby, tutaj mam wrażenie, że wszystko jest... sztuczne. - Zerknąłem w telewizor.
            - To coś jak magia. Ludzie grają, ktoś to nagrywa... zapamiętuje ten obraz. A potem przesyła go do telewizora. Dzięki temu możesz zobaczyć to, co ta osoba, która... zapamiętała spektakl. - Zerknęła na mnie. - To trudne, wiem.
            - A to? Do czego służy? - Wskazałem na kilka innych ekranów, pod którymi umieszczono dziwne przyciski i drążki.
            - To konsole. Do gry. - Przygryzła wargę. - Nie wiem, jak ci to wytłumaczyć... to.. jak telewizja, ale ty kierujesz postacią...
            - Obok jest druga sala. - Otworzyłem drzwi. - Jak się nazywa ten stół z kulkami i kijem? To też jakaś gra?
            - Bilard. Polega na tym, by strącić te kuleczki do otworów w rogach stołu. - Poczułem jej drobną dłoń na ramieniu. - Jesteś pewien, że chcesz poznać wszystko jednego dnia?
            Obejrzałem się i natrafiłem prosto na jej duże, śliczne oczy. Była stanowczo za blisko. Problem w tym, że moje nogi jakoś nie miały ochoty się odsuwać. Zerknąłem na jej usta i wróciłem do oczu.
            - Powiedz mi jeszcze, czym są te przedmioty ustawione w oddali... rzuca się w nie tą dużą kulą...?
            Uśmiechnęła się i skinęła głową, nie zabierając dłoni z mojego ramienia.
            - To kręgle. I jest właśnie tak, jak mówisz. Rzucasz kulą tak, by potoczyła się po torze i zbiła jak najwięcej kręgli.
            - To chyba starczy na dzisiaj... - mruknąłem. Przyszło mi do głowy, że może nimfa faktycznie zastosowała się do porad sukkubów, ale nie pasowało to do niej zupełnie. Wyglądała, jakby całkowicie nie zdawała sobie sprawy ze swego uroku. Miałem ochotę wyciągnąć rękę i sprawdzić, czy jej skóra na policzkach faktycznie jest taka gładka i delikatna, jak wyglądała... Bo to, że włosy są gęste i bardzo miękkie w dotyku, już wiedziałem...
            Dość, powiedziałem sobie, odsuwając się o krok i odwracając w drugą stronę. Chyba mi już odbija... Nimfa, naprawdę? Oszalałem, zdecydowanie.
            - Muszę iść. Możesz wrócić do biblioteki albo do jeziorka, albo... zresztą, rób co chcesz. Nie będzie mnie do wieczora.
            - Wszystko w porządku? - dobiegł mnie jej zaniepokojony głos. Obejrzałem się.
            Nie, nie w porządku. Gdyby było ze mną w porządku, nie miałbym ochoty na namiętny pocałunek z córką wroga. I nie tylko na pocałunek.
            - Oczywiście. Absolutnie w porządku. Bilardami i innymi takimi zajmę się później. Po tym, jak twój ojciec zapłaci za wszystko, co zrobił. - Ruszyłem w stronę drzwi.
            - Tylko potem nie oczekuj, że pokażę ci, jak się gra. Ach, no tak, wtedy ja też będę martwa. Masz rację, bilard zostaw na później – odparła z gniewem.
            Wzruszyłem ramionami i wyszedłem bez słowa. Kolejna dyskusja groziła następnymi pokusami. A powtarzanie sobie, że płynie w niej krew Azazeala, dawało coraz mniejsze efekty.
            Poszedłem prosto do Lucyfera. Mieszkał w ogromnym, okazałym budynku, w dodatku białym. Otoczony był równo przystrzyżoną trawą, a przed nim stało kilkanaście błyszczących pojazdów, białych, czarnych, szarych. Plac otoczono czarną bramą wyglądającą jak ciąg ostrych włóczni skierowanych ku niebu. Pilnowało go kilkanaście demonów, obserwujących podejrzliwie okolicę. Gdy pojawiłem się za bramą, demony schyliły przede mną głowy i poprowadziły mnie do środka.
            Wnętrze budynku było równie imponujące, przynajmniej dla kogoś, kto wolał współczesne budynki od zamków. Gdyby mi diabeł zaproponował takie mieszkanie, chyba od razu posłałbym go z powrotem do Piekła.
            W budynku znajdowało się wiele pomieszczeń. Lucyfer czekał na mnie w lokalu z napisem „Restauracja”. Była pusta, jedyny stolik zajmował on sam. Usiadłem naprzeciwko. Powitał mnie uprzejmie i poczęstował czerwonym winem, nalewając również i sobie.
            - Wiemy, że Azazeal przetrząsa wszystkie dostępne miejsca, próbuje się dowiedzieć, kto porwał mu córkę. - Na twarzy diabła ukazał się złośliwy uśmiech. - Nie sądzę, by spodziewał się Pana.
            - Z pewnością będzie nieprzyjemnie zaskoczony – odparłem. - A co z tą jego przyjaciółką?
            Lucyfer oparł się wygodniej i sięgnął po kieliszek. Z jego miny domyśliłem się, że nie zdobył wszystkich informacji, jakie chciałem.
            - Wiemy, że co roku o tej porze znika na kilka dni. Powinna wrócić niedługo, ale nie sądzę, by była groźna. Ładna i ponętna, z całkiem sporymi atrybutami, ale nie wygląda na waleczną. Chyba, że w łóżku – uśmiechnął się.
            - Przyszedłem po fakty, nie plotki – zwróciłem mu uwagę. Spoważniał natychmiast.
            - Nigdy nie słyszałem, by kogoś zabiła. Nie ma sensu się nią przejmować. - Upił spory łyk wina.
            - A archanioł? Jest groźny?
            Diabeł zamrugał i odstawił kieliszek.
            - Jaki archanioł?
            - Rafael, oczywiście. - Zmarszczyłem brwi. - Czy ja muszę o wszystkim dowiadywać się samodzielnie?
            - Ach, on. - Lucyfer machnął ręką. - Nie uznałem za stosowne o nim wspominać. Jest niezrównoważony. Biega z różańcami, próbuje nawracać diabły i demony, rozdaje jakieś broszurki religijne. - Prychnął. - Nigdy nie widziałem go z mieczem, pewnie nawet takiego nie ma.
            - Słyszałem, że jest pacyfistą, ale również, że może stanąć w obronie byłego przyjaciela i jego córki – zauważyłem. Pominąłem kwestie różańców i broszurek. Nie miałem zamiaru stawać w kolejce ani po jedno, ani drugie, cokolwiek by to nie było. - To pewne, że nie włączy się do walki?
            - Na tym świecie nawet słońce nie jest pewne – stwierdził wymijająco Lucyfer. - Myślę, że powinieneś zaatakować jak najszybciej. Kiedy Azazeal będzie już wiedział, z kim ma do czynienia, kto wie, co wymyśli. Ale ty jesteś silniejszy, jesteś Panem – dodał pospiesznie – więc żadna z jego sztuczek na ciebie nie zadziała.
            Zerknąłem na niego. Byłem pewien, że po wszystkim najchętniej ponownie by mnie zakopał. Najlepiej, gdybym go zabił od razu po zemście, tak na wszelki wypadek. Wydawało się to dość kuszące. Z pewnością wiedział więcej, niż mówił.
            - Co jeszcze może stanąć mi na drodze? - spytałem, obserwując jego reakcję. Diabeł zastanawiał się przez chwilę. - Czego mi nie mówisz? - Posłałem mu groźne spojrzenie.
            - Wiem, że Gabriel lubi się czasem wtrącić – odparł Lucyfer z oporem. - Sam Azazeal raczej nie wezwie go na pomoc. Jeśli nie dotrze do niego, że jakiś Pan wciąż żyje, nie powinien zstępować na Ziemię tylko po to, by ratować jakąś nimfę. Słyszałem, że nigdy się z Azazealem nie lubili. Nie sądzę, by było się czym przejmować...
            A jednak było. Przedwczesne ujawnienie się mogło mieć niekorzystny efekt. Postanowiłem, że mój wróg dowie się, kim jestem dopiero, gdy spotkamy się twarzą w twarz. Nie wcześniej.
            Wyszedłem niezbyt zadowolony z tej rozmowy. Niewiele się dowiedziałem, a łatwy, prosty plan musiałem porządnie zmodyfikować. I pomyśleć, że tyle problemu z jakimś upadłym aniołem.
            Miałem ochotę zmienić się w smoka, ale uznałem, że mogłoby to zadziałać na moją niekorzyść. Jeśli wieść o smoku rozniosłaby się wśród ludzi, mogłaby dotrzeć też do aniołów. Trudno, poczekam. Po wszystkim wzbiję się w niebo, a jeśli pojawią się tam bezczelni ludzie, z przyjemnością ich strącę i spalę. Przestworza to nie miejsce dla marnego człowieka. To domena smoków. Obecnie, jednego smoka, czyli mnie.
            Do wieczora chodziłem po mieście, przyglądając się zapracowanym ludziom. Wyglądali jak mrówki, ciągle gdzieś się śpieszyli, zupełnie opuściło ich poczucie lęku. Przyglądałem się sklepom, w których kupowali, wszedłem nawet do jednego, ogromnego, ale szybko znudziło mi się oglądanie. Zatrzymałem się na dłużej dopiero przy innym, z napisem „Sklep zoologiczny”. Najwyraźniej sprzedawano tam zwierzęta. Psy, króliki, ryby, a nawet pająki i węże. Czy teraz ludzie nie boją się już ich jadu? Postanowiłem się przekonać.
            Jeden ruch dłonią i wszystkie pojemniki zostały otwarte. Tym razem wyczułem prawdziwy strach. Ludzie uciekali w popłochu, atakowani przez pająki, które uwielbiają pogonie. Oraz węże, reagujące przede wszystkim na ruch. Wyszedłem spokojnym krokiem ze sklepu, obserwując panikę na zewnątrz. Piękny żółty wąż przypełzał w moją stronę. Obserwowałem, jak mija mnie spokojnie i pędzi dalej, w stronę uciekających, rozwrzeszczanych ludzi. Roześmiałem się z mojego drobnego żartu, po czym ruszyłem w drugą stronę.
            Wróciłem do zamku w znacznie lepszym humorze. Zjadłem kolację i skierowałem się do swojego pokoju. Zanim zdążyłem otworzyć drzwi, zza rogu wyszła Sheila. Zatrzymała się na mój widok i powiodła przestraszonym wzrokiem. Zrobiła krok w moją stronę.
            - To już? - zapytała cicho.
            - Co już? - Spojrzałem na nią. - Pytasz o Azazeala? Nie widziałem się z nim dzisiaj. - Przyjrzałem jej się uważniej. Wyglądała na zrezygnowaną, jakby się poddała. Otworzyła usta, a potem je zamknęła, jakby nie była pewna, co chce powiedzieć. W końcu skinęła głową, sprawiała wrażenie, jakby chciała odejść, ale ostatecznie spojrzała mi w oczy.
            - Jeśli jest jakiś sposób, bym cię przekonała, że nie musisz tego robić...
            A jednak nie poddawała się do końca. Była taka uparta, zupełnie jak...
            - Dobranoc, pisklątko. - Otworzyłem drzwi do pokoju.
            - Błagam cię! - zawołała. Jej głos drżał. - Proszę, Dorianie, zrobię wszystko...
            Uniosłem brwi.
            - Tak bardzo ci zależy na życiu ojca? Znasz go dość krótko.
            - Kocham go - odparła po prostu. - Mam tylko jego.
            - Ciekawe, czy on też cię tak kocha. Wkrótce się przekonamy.
            - Dorianie, błagam cię, nie krzywdź go. - Zrobiła krok w moją stronę. - Musi być coś, co cię przekona...
            - Cóż, był ktoś taki... ale już nie żyje. Moja siostra. - Obejrzałem się na nią. - Ale jej już nie ma. Umarła. Zgadnij, przez kogo?
            - Nie masz pewności...
            - On albo ktoś na jego rozkaz, co za różnica?
            - Nie wiesz, jaki wydał rozkaz... Zemsta nie jest niczym dobrym, Dorianie. - Jej oczy były pełne łez.
            - Ja też nie jestem dobry, Sheilo. - Jeszcze tego brakowało, żeby się tutaj rozpłakała. Co miałbym zrobić, podać chusteczkę? Gdy siedziała w celi, to przynajmniej był spokój, a tak... - Jestem z rasy Panów – uświadomiłem ją. - Powstaliśmy ze zła i naszą naturą jest zło. My nie wybaczamy śmierci naszych bliskich.
            - Nikt nie jest całkiem zły... Ty też nie. Odesłałeś Motta, nie pozwoliłeś mi umrzeć w lochu, dałeś mi nawet ten sweter... - Szarpnęła materiał. Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. - Mówiłeś, że twoja siostra była dobra, prawda? I na pewno nie chciałaby zemsty...
            - Ale jej już nie ma. A co do tego wszystkiego... Jesteś mi potrzebna, więc nie pozwoliłem ci umrzeć ani się przeziębić. To oczywiste. Jeśli ty, moja mała niewolnico, chcesz widzieć w tym dobro, twoja sprawa. A teraz bądź tak uprzejma i pozwól mi spokojnie zasnąć. - Zamknąłem drzwi i usiadłem na łóżku. No co za uparte dziewczę. Patrzy tymi swoimi ślicznymi oczkami i wmawia mi, że nie jestem zły. Ciekawe, co by powiedziała o smoku. Miły czerwony stworek ze skrzydłami, czasem tylko ziejący ogniem?
            Wziąłem prysznic i położyłem się do łóżka. Humor ponownie mi się popsuł, zupełnie nie wiedziałem dlaczego. Przez jedną małą nimfę? I jej śliczne oczy, małe usta... miękkie włosy...
            Jęknąłem i przewróciłem się na drugi bok. Trzeba było sobie poszukać nowego sukkuba. Zdecydowanie.
 
 

33 komentarze:

  1. Dorian miał pracowity dzień, a nimfa z kolei coraz bardziej mąci mu w głowie.;)
    Podobało mi się podsumowanie rozdziału.^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sheila już tak ma, że mąci panom w głowie. ^^
      Co konkretnie? Nowy sukkub? xD

      Usuń
    2. Więc chyba nie jest jednak aż taka całkiem niewinna... Zdecydowanie. ^^

      Usuń
    3. Jest, jest. To niechcący wszystko. xD

      Usuń
    4. Taa, jasne. xD

      Usuń
    5. Ale Sheila naprawdę niewinna. :D

      Usuń
  2. O proszę, nie sądziłam, że tak szybko taki groźny Pan bardzo polubi naszą małą nimfę :)
    A lekcja nowoczesności była zabawna :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sheili trudno nie polubić^^
      Dorian ma dużo do nadrobienia:p

      Usuń
    2. Czekam na naukę jazdy autem :P

      Usuń
    3. Ja z kolei czekam na naukę latania na smoku ;)

      Usuń
    4. Justilla, myślę, że Dorian spokojnie może mieć szofera:p

      Abra, cierpliwości, może się doczekasz;p

      Usuń
    5. Phi, niee, tak się nie bawię :D To chociaż niech odkryje internet :D

      Usuń
    6. W internecie to nawet Sheila mu nie pomoże.:D

      Usuń
    7. Będę cierpliwy, ale to może zabrzmiało niezbyt fajnie :P

      Usuń
  3. Kurde no.. Mogliby się w końcu pocałować albo nwm ..xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Póki co, są wrogami, a Sheili nie w głowie pocałunki, martwi się o ojca:P

      Usuń
    2. Coś czuję, że od pewnego momentu, to już wszystko szybko pójdzie i nie będzie narzekań na brak pocałunków i innych rzeczy. ^^

      Usuń
    3. Abra, a sukkuba nowego nie przewidujesz? ^^ Że już o innych rzeczach prawisz? xD

      Przy okazji, nadal źle się czyta na tym szablonie?

      Usuń
    4. Sukkuba już sam sobie zapewniłem. xD A do szablonu już się przyzwyczaiłem, przynajmniej nie jest fioletowy. ^^

      Usuń
    5. Gdzie, kiedy i czy ma kolegę z branży?:D

      Ale ja lubię fioletowy. :D

      Usuń
    6. Nie wnikaj.:P A znajomego inkuba z pewnością ma, ale zapotrzebowania na niego nie było. ^^
      Heh, zauważyłem. xD

      Usuń
    7. To już jest zapotrzebowanie. Poproszę mi go do domu wysłać. ^^
      Ej, serio? Mam coś fioletowego gdzieś?

      Usuń
  4. A co się stało z Bastienem?:P

    Po pewnym czasie czytania Doriana, zauważyłem, że jest tutaj też coś takiego jak "nasze blogi", więc z ciekawości zajrzałem. Niestety ów fiolet mnie skutecznie odstraszył. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z kim? Jakim Bastienem?

      Abruś, tak nie ma fioletu. Tam jest zieleń i amarant. Ewentualnie róż, ale nie fiolet. A ja mam naszykowane też inne szablony, więc się nie zniechęcaj, bo kolory mamy różne. Nawet czarny.:) Przy okazji zapraszam tam w weekend, bo będzie pierwszy tekst.:)

      Usuń
    2. No tak, przecież Ty bardziej Romana wolałaś, ale inkub również tam był. Może to Cię trochę oświeci. ^^

      Ale ja nie mówię o ogrodzie. xD

      Usuń
    3. Aaaaaaa. No fakt, fajny był.:) Ale Roman rządzi.:D Romana się nie zapomina. ^^

      O Gorącej krwi? To tam jest niebiesko. I to jest blog Nat tylko jakby co.:)

      Usuń
  5. Taa, Roman i Georgie, takie byłoby wymarzone zakończenie. ^^

    Dla mnie to tu jest niebieskie tło, a tam fioletowe - takie tam męskie postrzeganie kolorów. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Roman wystarczy, Georgie mi niepotrzebna, głupia była. :D

      Granatowe tam jest tak dokładnie.xD Znajdź obrazek to zrobię inne dla Nat do wyboru.
      Ale w Jardin nas odwiedzisz?:)

      Usuń
  6. A pomimo tego w każdej książce jakąś tajemnicę rozwikłała, zresztą miała też inne atuty. ^^

    Skoro tak mówisz... Odwiedzę, gdy już będzie co odwiedzać.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale wybrała nie tego co trzeba.:p

      Abruś, już na dniach będzie.:) Może dziś, bo Nat coś zagaduje.:)

      Usuń
    2. W takim razie masz rację, głupia była. xD

      To od jutra będę wypatrywał, Iarusiu, oby było to co najmniej tak dobre jak Dorian.:)

      Usuń
    3. Ano była!:D:D Bo trzeba wybierać tych fajnych i porządnych.:)

      Dzisiaj będzie, jak się z Nat ugadam. Czy jak Dorian... nie wiem, bo to będą krótkie teksty, opowiadania.:)

      Usuń
  7. Hej Iara i Nat.
    Jaki jest pożytek, że nie ma się dojścia do normalnego kompa i korzysta się z komórki? Zamiast siedzieć na LN czyta się blogi :) Bardzo fajna historia, wciągająca, miejscami zabawna, w innych momentach krwawa i mroczna. Dorian to mimo wszystko ma miękkie serce. Hmm, tak sobie myślę, że asem w rękawie będzie siostra;)
    Czekam na nn i pozdrawiam.
    Dev.

    OdpowiedzUsuń