***Dorian***
Skończyłem bardzo późne śniadanie, dochodząc do wniosku,
że sukkuby zajęły mi stanowczo za wiele czasu. Miałem jeszcze tyle do
zrobienia. Spotkanie z Lucyferem, na którym miałem zamiar dowiedzieć się czegoś
więcej o archaniele. Sprawdzić, czy Azazeal podjął już jakieś kroki. Jutro,
najpóźniej pojutrze miałem zamiar się z nim spotkać. Zanim to nastąpi, musiałem
być gotowy na kontratak. Z pewnością nie zjawi się bez odpowiedniego
przygotowania.
Nieważne, co wymyśli. Ja i tak miałem większą moc. A
gdyby się okazało, że skrzydlaty jednak nosi miecz, zawsze pozostaje moja
niewolnica. Gdy będzie miał do wyboru niewinną, bezbronną nimfę i swojego
byłego przyjaciela - diabła, to oczywiste, kogo wybierze. Tak czy inaczej,
Azazeal nie miał szans.
Uznałem, że zanim udam się do Lucyfera, powinienem
wiedzieć coś więcej o współczesnym świecie. Pora więc przerwać małej nimfie jej
pracę w bibliotece i zabrać ją do sali niezrozumiałych wynalazków ludzkich.
Zatrzymałem się przed drzwiami biblioteki, słysząc rozbawione
głosy moich kochanek. Słuchałem przez chwilę ich porad, by Sheila rzuciła się
mnie uwodzić. Lepiej, by nie wzięła tego na poważnie, ostatnie, czego
potrzebowałem, to romans z córką wroga. Póki się mnie boi albo jest na mnie
wściekła, z pewnością niczego nie spróbuje.
Nie to, żebym nie miał silnej woli. Ale lepiej dmuchać na
zimne.
- Chcemy wiedzieć, czy jest potężny. Ty wyjawisz nam jego
sekrety, a my powiemy ci, jaki jest w łóżku – usłyszałem. Zmarszczyłem brwi.
Moje sekrety? No pięknie. Najpierw bezczelni strażnicy, a teraz sukkuby okazują
się szpiegami? Niedoczekanie. I jeszcze myślą, że nimfa zna jakieś moje
tajemnice? Nie dość, że wścibskie, to jeszcze i głupie. Pchnąłem drzwi.
- A jaki jestem?
Umilkły w jednej chwili, po czym rzuciły się mnie
chwalić. Oparłem się o jeden z regałów i kolejno im się przyjrzałem. Nie warto
ryzykować, uznałem. Jeśli diabły chcą tu wpuścić szpiega, będą musieli się dużo
bardziej postarać.
Zerknąłem na Sheilę, która pospiesznie zajęła się
układaniem zabranych im książek. Usilnie starała się udawać, że w ogóle nie
słucha. Zerknąłem na mizdrzące się do mnie sukkuby.
- Dość. Nie lubię wścibstwa. Bardzo nie lubię. Wynoście
się.
- Ale... panie... - Wszystkie trzy zaczęły gwałtownie
protestować. - My przecież nic złego nie zrobiłyśmy...
- My tylko tak, z ciekawości...
- By lepiej cię poznać, panie...
- I twoje potrzeby...
- Potrzeby? Przepytując nimfę? - Uniosłem brwi. -
Wracajcie do Lucyfera – powiedziałem stanowczo. Jednocześnie zrobiły
niesamowicie zawiedzione miny, ale nie miały wyjścia. Zniknęły w tej samej chwili.
Sheila tymczasem uporała się z książkami leżącymi na
stoliku.
-
Więc takie upodobania ma wielki zły Dorian z rodu Panów... no, no. - Zerknęła
na mnie.
- Widzę, że słuchałaś z zainteresowaniem odnośnie moich
upodobań. - Zrobiłem krok w jej stronę.
- Miałam na myśli te kobiety – sprostowała.
- Piękne, ale wścibskie – podsumowałem. Ponieważ miałem
zamiar zabrać ją do sali nowoczesnych sprzętów, póki co, postanowiłem być w
miarę miły. Rozejrzałem się po bibliotece. - Wygląda znacznie lepiej.
Skrzyżowała ramiona na piersi.
-
Nabałaganiły mi.
- Niedobre sukkuby. - Z trudem powstrzymałem uśmiech,
widząc jej niezadowoloną minę i lekko zmarszczony mały nosek. Uśmiechnęła
się, nie opuszczając ramion.
- Nabijasz
się ze mnie.
- Ja? - Tym razem nie powstrzymałem rozbawienia.
Uśmiechnąłem się. - Skądże, pisklątko.
- Nie bajeruj, bo nie dam się nabrać. - Pogroziła
mi palcem i podeszła do biurka. - Zrobiłam ci katalog. Do wieczora powinnam
skończyć. - Wręczyła mi zeszyty. Zerknąłem na nie i odłożyłem na bok.
- Później przejrzę. Szybko się uwinęłaś. Pamiętasz, jak
mówiłem ci o sali pełnej wynalazków?
Skinęła głową bez słowa.
- Pokażę ci tę salę. Chodź. -
Wyszedłem na korytarz.
- A co z biblioteką? - zapytała,
ruszając za mną.
- Jutro dokończysz. - Skierowałem
się do prawego skrzydła.
- Łaskawco, czym sobie zasłużyłam...
- mruknęła.
- Ładnie układasz książki – odparłem i pchnąłem drzwi do
sali wynalazków. Skinąłem, żeby weszła pierwsza. Przestąpiła próg i rozejrzała
się z ciekawością.
-
No... a gdzie wynalazki?
- Rozumiem, że znasz nazwy tych rzeczy? - Wszedłem za
nią. - Na przykład czym jest ta czarna cegła z przyciskami, przesuwająca
obrazy? - Wziąłem przedmiot do ręki i wcisnąłem przycisk, demonstrując jego
działanie. Uśmiechnęła się.
- To pilot. Jego zadaniem jest
kontrola nad telewizorem. To... to duże, czarne, co właśnie włączyłeś. To coś w
rodzaju... teatru. Znasz teatr, prawda?
- Tak, ale w teatrze grają żywe osoby, tutaj mam
wrażenie, że wszystko jest... sztuczne. - Zerknąłem w telewizor.
- To coś jak magia. Ludzie grają, ktoś to
nagrywa... zapamiętuje ten obraz. A potem przesyła go do telewizora. Dzięki
temu możesz zobaczyć to, co ta osoba, która... zapamiętała spektakl. - Zerknęła
na mnie. - To trudne, wiem.
- A to? Do czego służy? - Wskazałem na kilka innych
ekranów, pod którymi umieszczono dziwne przyciski i drążki.
- To konsole. Do gry. - Przygryzła wargę. - Nie
wiem, jak ci to wytłumaczyć... to.. jak telewizja, ale ty kierujesz postacią...
- Obok jest druga sala. - Otworzyłem drzwi. - Jak się
nazywa ten stół z kulkami i kijem? To też jakaś gra?
- Bilard. Polega na tym, by strącić te kuleczki do
otworów w rogach stołu. - Poczułem jej drobną dłoń na ramieniu. - Jesteś
pewien, że chcesz poznać wszystko jednego dnia?
Obejrzałem się i natrafiłem prosto na jej duże, śliczne
oczy. Była stanowczo za blisko. Problem w tym, że moje nogi jakoś nie miały
ochoty się odsuwać. Zerknąłem na jej usta i wróciłem do oczu.
- Powiedz mi jeszcze, czym są te przedmioty ustawione w
oddali... rzuca się w nie tą dużą kulą...?
Uśmiechnęła się i skinęła głową, nie zabierając
dłoni z mojego ramienia.
- To kręgle. I jest właśnie tak, jak
mówisz. Rzucasz kulą tak, by potoczyła się po torze i zbiła jak najwięcej kręgli.
- To chyba starczy na dzisiaj... - mruknąłem. Przyszło mi
do głowy, że może nimfa faktycznie zastosowała się do porad sukkubów, ale nie
pasowało to do niej zupełnie. Wyglądała, jakby całkowicie nie zdawała sobie
sprawy ze swego uroku. Miałem ochotę wyciągnąć rękę i sprawdzić, czy jej skóra
na policzkach faktycznie jest taka gładka i delikatna, jak wyglądała... Bo to,
że włosy są gęste i bardzo miękkie w dotyku, już wiedziałem...
Dość, powiedziałem sobie, odsuwając się o krok i
odwracając w drugą stronę. Chyba mi już odbija... Nimfa, naprawdę? Oszalałem,
zdecydowanie.
- Muszę iść. Możesz wrócić do biblioteki albo do
jeziorka, albo... zresztą, rób co chcesz. Nie będzie mnie do wieczora.
- Wszystko w porządku? - dobiegł mnie jej
zaniepokojony głos. Obejrzałem się.
Nie, nie w porządku. Gdyby było ze mną w porządku, nie
miałbym ochoty na namiętny pocałunek z córką wroga. I nie tylko na pocałunek.
- Oczywiście. Absolutnie w porządku. Bilardami i innymi
takimi zajmę się później. Po tym, jak twój ojciec zapłaci za wszystko, co
zrobił. - Ruszyłem w stronę drzwi.
- Tylko potem nie oczekuj, że pokażę ci, jak się
gra. Ach, no tak, wtedy ja też będę martwa. Masz rację, bilard zostaw na
później – odparła z gniewem.
Wzruszyłem ramionami i wyszedłem bez
słowa. Kolejna dyskusja groziła następnymi pokusami. A powtarzanie sobie, że
płynie w niej krew Azazeala, dawało coraz mniejsze efekty.
Poszedłem prosto do Lucyfera. Mieszkał w ogromnym,
okazałym budynku, w dodatku białym. Otoczony był równo przystrzyżoną trawą, a
przed nim stało kilkanaście błyszczących pojazdów, białych, czarnych, szarych.
Plac otoczono czarną bramą wyglądającą jak ciąg ostrych włóczni skierowanych ku
niebu. Pilnowało go kilkanaście demonów, obserwujących podejrzliwie okolicę.
Gdy pojawiłem się za bramą, demony schyliły przede mną głowy i poprowadziły
mnie do środka.
Wnętrze budynku było równie imponujące, przynajmniej dla
kogoś, kto wolał współczesne budynki od zamków. Gdyby mi diabeł zaproponował
takie mieszkanie, chyba od razu posłałbym go z powrotem do Piekła.
W budynku znajdowało się wiele pomieszczeń. Lucyfer
czekał na mnie w lokalu z napisem „Restauracja”. Była pusta, jedyny stolik
zajmował on sam. Usiadłem naprzeciwko. Powitał mnie uprzejmie i poczęstował
czerwonym winem, nalewając również i sobie.
- Wiemy, że Azazeal przetrząsa wszystkie dostępne
miejsca, próbuje się dowiedzieć, kto porwał mu córkę. - Na twarzy diabła ukazał
się złośliwy uśmiech. - Nie sądzę, by spodziewał się Pana.
- Z pewnością będzie nieprzyjemnie zaskoczony – odparłem.
- A co z tą jego przyjaciółką?
Lucyfer oparł się wygodniej i sięgnął po kieliszek. Z
jego miny domyśliłem się, że nie zdobył wszystkich informacji, jakie chciałem.
- Wiemy, że co roku o tej porze znika na kilka dni.
Powinna wrócić niedługo, ale nie sądzę, by była groźna. Ładna i ponętna, z
całkiem sporymi atrybutami, ale nie wygląda na waleczną. Chyba, że w łóżku –
uśmiechnął się.
- Przyszedłem po fakty, nie plotki – zwróciłem mu uwagę.
Spoważniał natychmiast.
- Nigdy nie słyszałem, by kogoś zabiła. Nie ma sensu się
nią przejmować. - Upił spory łyk wina.
- A archanioł? Jest groźny?
Diabeł zamrugał i odstawił kieliszek.
- Jaki archanioł?
- Rafael, oczywiście. - Zmarszczyłem brwi. - Czy ja muszę
o wszystkim dowiadywać się samodzielnie?
- Ach, on. - Lucyfer machnął ręką. - Nie uznałem za
stosowne o nim wspominać. Jest niezrównoważony. Biega z różańcami, próbuje
nawracać diabły i demony, rozdaje jakieś broszurki religijne. - Prychnął. -
Nigdy nie widziałem go z mieczem, pewnie nawet takiego nie ma.
- Słyszałem, że jest pacyfistą, ale również, że może
stanąć w obronie byłego przyjaciela i jego córki – zauważyłem. Pominąłem
kwestie różańców i broszurek. Nie miałem zamiaru stawać w kolejce ani po jedno,
ani drugie, cokolwiek by to nie było. - To pewne, że nie włączy się do walki?
- Na tym świecie nawet słońce nie jest pewne – stwierdził
wymijająco Lucyfer. - Myślę, że powinieneś zaatakować jak najszybciej. Kiedy
Azazeal będzie już wiedział, z kim ma do czynienia, kto wie, co wymyśli. Ale ty
jesteś silniejszy, jesteś Panem – dodał pospiesznie – więc żadna z jego
sztuczek na ciebie nie zadziała.
Zerknąłem na niego. Byłem pewien, że po wszystkim
najchętniej ponownie by mnie zakopał. Najlepiej, gdybym go zabił od razu po
zemście, tak na wszelki wypadek. Wydawało się to dość kuszące. Z pewnością
wiedział więcej, niż mówił.
- Co jeszcze może stanąć mi na drodze? - spytałem,
obserwując jego reakcję. Diabeł zastanawiał się przez chwilę. - Czego mi nie
mówisz? - Posłałem mu groźne spojrzenie.
- Wiem, że Gabriel lubi się czasem wtrącić – odparł
Lucyfer z oporem. - Sam Azazeal raczej nie wezwie go na pomoc. Jeśli nie dotrze
do niego, że jakiś Pan wciąż żyje, nie powinien zstępować na Ziemię tylko po
to, by ratować jakąś nimfę. Słyszałem, że nigdy się z Azazealem nie lubili. Nie
sądzę, by było się czym przejmować...
A jednak było. Przedwczesne ujawnienie się mogło mieć
niekorzystny efekt. Postanowiłem, że mój wróg dowie się, kim jestem dopiero,
gdy spotkamy się twarzą w twarz. Nie wcześniej.
Wyszedłem niezbyt zadowolony z tej rozmowy. Niewiele się
dowiedziałem, a łatwy, prosty plan musiałem porządnie zmodyfikować. I pomyśleć,
że tyle problemu z jakimś upadłym aniołem.
Miałem ochotę zmienić się w smoka, ale uznałem, że
mogłoby to zadziałać na moją niekorzyść. Jeśli wieść o smoku rozniosłaby się
wśród ludzi, mogłaby dotrzeć też do aniołów. Trudno, poczekam. Po wszystkim
wzbiję się w niebo, a jeśli pojawią się tam bezczelni ludzie, z przyjemnością
ich strącę i spalę. Przestworza to nie miejsce dla marnego człowieka. To domena
smoków. Obecnie, jednego smoka, czyli mnie.
Do wieczora chodziłem po mieście, przyglądając się
zapracowanym ludziom. Wyglądali jak mrówki, ciągle gdzieś się śpieszyli,
zupełnie opuściło ich poczucie lęku. Przyglądałem się sklepom, w których kupowali,
wszedłem nawet do jednego, ogromnego, ale szybko znudziło mi się oglądanie.
Zatrzymałem się na dłużej dopiero przy innym, z napisem „Sklep zoologiczny”.
Najwyraźniej sprzedawano tam zwierzęta. Psy, króliki, ryby, a nawet pająki i
węże. Czy teraz ludzie nie boją się już ich jadu? Postanowiłem się przekonać.
Jeden ruch dłonią i wszystkie
pojemniki zostały otwarte. Tym razem wyczułem prawdziwy strach. Ludzie uciekali
w popłochu, atakowani przez pająki, które uwielbiają pogonie. Oraz węże,
reagujące przede wszystkim na ruch. Wyszedłem spokojnym krokiem ze sklepu,
obserwując panikę na zewnątrz. Piękny żółty wąż przypełzał w moją stronę.
Obserwowałem, jak mija mnie spokojnie i pędzi dalej, w stronę uciekających,
rozwrzeszczanych ludzi. Roześmiałem się z mojego drobnego żartu, po czym
ruszyłem w drugą stronę.
Wróciłem do zamku w znacznie lepszym humorze. Zjadłem
kolację i skierowałem się do swojego pokoju. Zanim zdążyłem otworzyć drzwi, zza
rogu wyszła Sheila. Zatrzymała się na mój widok i powiodła przestraszonym
wzrokiem. Zrobiła krok w moją stronę.
- To
już? - zapytała cicho.
- Co już? - Spojrzałem
na nią. - Pytasz o Azazeala? Nie widziałem się z nim dzisiaj. - Przyjrzałem jej
się uważniej. Wyglądała na zrezygnowaną, jakby się poddała. Otworzyła
usta, a potem je zamknęła, jakby nie była pewna, co chce powiedzieć. W końcu
skinęła głową, sprawiała wrażenie, jakby chciała odejść, ale ostatecznie
spojrzała mi w oczy.
-
Jeśli jest jakiś sposób, bym cię przekonała, że nie musisz tego robić...
A jednak nie poddawała się do końca. Była taka uparta,
zupełnie jak...
- Dobranoc, pisklątko. - Otworzyłem drzwi do pokoju.
- Błagam cię! - zawołała. Jej głos drżał. -
Proszę, Dorianie, zrobię wszystko...
Uniosłem brwi.
- Tak bardzo ci zależy na życiu ojca? Znasz go dość
krótko.
- Kocham go - odparła po prostu. - Mam tylko jego.
- Ciekawe, czy on też cię tak kocha. Wkrótce się
przekonamy.
- Dorianie, błagam cię, nie krzywdź go. - Zrobiła
krok w moją stronę. - Musi być coś, co cię przekona...
- Cóż, był ktoś taki... ale już nie żyje. Moja siostra. -
Obejrzałem się na nią. - Ale jej już nie ma. Umarła. Zgadnij, przez kogo?
- Nie masz pewności...
- On albo ktoś na jego rozkaz, co za różnica?
- Nie wiesz, jaki wydał rozkaz... Zemsta nie jest
niczym dobrym, Dorianie. - Jej oczy były pełne łez.
- Ja też nie jestem dobry, Sheilo. - Jeszcze tego
brakowało, żeby się tutaj rozpłakała. Co miałbym zrobić, podać chusteczkę? Gdy
siedziała w celi, to przynajmniej był spokój, a tak... - Jestem z rasy Panów –
uświadomiłem ją. - Powstaliśmy ze zła i naszą naturą jest zło. My nie wybaczamy
śmierci naszych bliskich.
- Nikt nie jest całkiem zły... Ty też nie.
Odesłałeś Motta, nie pozwoliłeś mi umrzeć w lochu, dałeś mi nawet ten sweter...
- Szarpnęła materiał. Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. - Mówiłeś, że
twoja siostra była dobra, prawda? I na pewno nie chciałaby zemsty...
- Ale jej już nie ma. A co do tego wszystkiego... Jesteś
mi potrzebna, więc nie pozwoliłem ci umrzeć ani się przeziębić. To oczywiste.
Jeśli ty, moja mała niewolnico, chcesz widzieć w tym dobro, twoja sprawa. A
teraz bądź tak uprzejma i pozwól mi spokojnie zasnąć. - Zamknąłem drzwi i
usiadłem na łóżku. No co za uparte dziewczę. Patrzy tymi swoimi ślicznymi
oczkami i wmawia mi, że nie jestem zły. Ciekawe, co by powiedziała o smoku.
Miły czerwony stworek ze skrzydłami, czasem tylko ziejący ogniem?
Wziąłem prysznic i położyłem się do łóżka. Humor ponownie
mi się popsuł, zupełnie nie wiedziałem dlaczego. Przez jedną małą nimfę? I jej
śliczne oczy, małe usta... miękkie włosy...
Jęknąłem i przewróciłem się na drugi bok. Trzeba było
sobie poszukać nowego sukkuba. Zdecydowanie.
Dorian miał pracowity dzień, a nimfa z kolei coraz bardziej mąci mu w głowie.;)
OdpowiedzUsuńPodobało mi się podsumowanie rozdziału.^^
Sheila już tak ma, że mąci panom w głowie. ^^
UsuńCo konkretnie? Nowy sukkub? xD
Więc chyba nie jest jednak aż taka całkiem niewinna... Zdecydowanie. ^^
UsuńJest, jest. To niechcący wszystko. xD
UsuńTaa, jasne. xD
UsuńAle Sheila naprawdę niewinna. :D
UsuńO proszę, nie sądziłam, że tak szybko taki groźny Pan bardzo polubi naszą małą nimfę :)
OdpowiedzUsuńA lekcja nowoczesności była zabawna :P
Sheili trudno nie polubić^^
UsuńDorian ma dużo do nadrobienia:p
Czekam na naukę jazdy autem :P
UsuńJa z kolei czekam na naukę latania na smoku ;)
UsuńJustilla, myślę, że Dorian spokojnie może mieć szofera:p
UsuńAbra, cierpliwości, może się doczekasz;p
Phi, niee, tak się nie bawię :D To chociaż niech odkryje internet :D
UsuńW internecie to nawet Sheila mu nie pomoże.:D
UsuńBędę cierpliwy, ale to może zabrzmiało niezbyt fajnie :P
UsuńKurde no.. Mogliby się w końcu pocałować albo nwm ..xd
OdpowiedzUsuńPóki co, są wrogami, a Sheili nie w głowie pocałunki, martwi się o ojca:P
UsuńCoś czuję, że od pewnego momentu, to już wszystko szybko pójdzie i nie będzie narzekań na brak pocałunków i innych rzeczy. ^^
UsuńAbra, a sukkuba nowego nie przewidujesz? ^^ Że już o innych rzeczach prawisz? xD
UsuńPrzy okazji, nadal źle się czyta na tym szablonie?
Sukkuba już sam sobie zapewniłem. xD A do szablonu już się przyzwyczaiłem, przynajmniej nie jest fioletowy. ^^
UsuńGdzie, kiedy i czy ma kolegę z branży?:D
UsuńAle ja lubię fioletowy. :D
Nie wnikaj.:P A znajomego inkuba z pewnością ma, ale zapotrzebowania na niego nie było. ^^
UsuńHeh, zauważyłem. xD
To już jest zapotrzebowanie. Poproszę mi go do domu wysłać. ^^
UsuńEj, serio? Mam coś fioletowego gdzieś?
A co się stało z Bastienem?:P
OdpowiedzUsuńPo pewnym czasie czytania Doriana, zauważyłem, że jest tutaj też coś takiego jak "nasze blogi", więc z ciekawości zajrzałem. Niestety ów fiolet mnie skutecznie odstraszył. xD
Z kim? Jakim Bastienem?
UsuńAbruś, tak nie ma fioletu. Tam jest zieleń i amarant. Ewentualnie róż, ale nie fiolet. A ja mam naszykowane też inne szablony, więc się nie zniechęcaj, bo kolory mamy różne. Nawet czarny.:) Przy okazji zapraszam tam w weekend, bo będzie pierwszy tekst.:)
No tak, przecież Ty bardziej Romana wolałaś, ale inkub również tam był. Może to Cię trochę oświeci. ^^
UsuńAle ja nie mówię o ogrodzie. xD
Aaaaaaa. No fakt, fajny był.:) Ale Roman rządzi.:D Romana się nie zapomina. ^^
UsuńO Gorącej krwi? To tam jest niebiesko. I to jest blog Nat tylko jakby co.:)
Taa, Roman i Georgie, takie byłoby wymarzone zakończenie. ^^
OdpowiedzUsuńDla mnie to tu jest niebieskie tło, a tam fioletowe - takie tam męskie postrzeganie kolorów. xD
Roman wystarczy, Georgie mi niepotrzebna, głupia była. :D
UsuńGranatowe tam jest tak dokładnie.xD Znajdź obrazek to zrobię inne dla Nat do wyboru.
Ale w Jardin nas odwiedzisz?:)
A pomimo tego w każdej książce jakąś tajemnicę rozwikłała, zresztą miała też inne atuty. ^^
OdpowiedzUsuńSkoro tak mówisz... Odwiedzę, gdy już będzie co odwiedzać.;)
Ale wybrała nie tego co trzeba.:p
UsuńAbruś, już na dniach będzie.:) Może dziś, bo Nat coś zagaduje.:)
W takim razie masz rację, głupia była. xD
UsuńTo od jutra będę wypatrywał, Iarusiu, oby było to co najmniej tak dobre jak Dorian.:)
Ano była!:D:D Bo trzeba wybierać tych fajnych i porządnych.:)
UsuńDzisiaj będzie, jak się z Nat ugadam. Czy jak Dorian... nie wiem, bo to będą krótkie teksty, opowiadania.:)
Hej Iara i Nat.
OdpowiedzUsuńJaki jest pożytek, że nie ma się dojścia do normalnego kompa i korzysta się z komórki? Zamiast siedzieć na LN czyta się blogi :) Bardzo fajna historia, wciągająca, miejscami zabawna, w innych momentach krwawa i mroczna. Dorian to mimo wszystko ma miękkie serce. Hmm, tak sobie myślę, że asem w rękawie będzie siostra;)
Czekam na nn i pozdrawiam.
Dev.