*** Sheila***
Drzwi nie były
zamknięte. Odstawiłam pustą szklankę na szafkę i cicho wymknęłam się z pokoju.
Rozejrzałam się w obawie, że ktoś mnie zobaczy. Było pusto. Odetchnęłam i
ruszyłam korytarzem. Starałam się nie robić hałasu, niemal stąpałam na
paluszkach. Zbiegłam po schodach, nie oglądając się za siebie.
Szybciej. On może
wrócić w każdej chwili. Biegłam najszybciej jak mogłam, mijając zamknięte drzwi
i modląc się, by nikt mnie nie usłyszał. Jeśli mnie nakryją, już po mnie. On
mnie zabije. Widok drzwi dodał mi sił. Dopadłam do nich, pchnęłam i zapłakałam
ze szczęścia. Były otwarte! Wybiegłam na zewnątrz, nie zatrzymując się ani na
moment. W którymś momencie zgubiłam jeden z butów, było zbyt ciemno, by go
szukać, poza tym bałam się, że nawet chwila zwłoki może kosztować mnie życie.
Zrzuciłam drugi but i biegłam boso, czując pod stopami wilgotną trawę. To było
wspaniałe uczucie. Rosa na moich stopach.
Nie wiedziałam, dokąd
biegnę. Pędziłam przed siebie jak najdalej od zamku. Jak najdalej od niego.
Wiele razy nadepnęłam na kamienie, które raniły moją skórę, ale to również mnie
nie zatrzymało. Krzywiłam się, próbując nie płakać i biegłam dalej. Nie wydałam
z siebie żadnego dźwięku nawet, gdy gałęzie rozcięły mi ramię. Wciąż słyszałam
w głowie: uciekaj, uciekaj, uciekaj.
Zatem uciekałam.
Biegłam, aż dostrzegłam w oddali ten błysk. Dziwny błysk. Zwolniłam, nie
wiedząc, co czeka przede mną, ale nie zatrzymałam się. Być może właśnie
trafiłam na moje wybawienie. Chyba tak było. Błyski od czasu do czasu pojawiały
się w powietrzu, zupełnie jakby poruszało się tam coś niewidzialnego. Podeszłam
jeszcze bliżej. Bariera? Nie, proszę, to nie może się tak skończyć...
Zatrzymałam się o krok
od tego miejsca. Wyciągnęłam dłoń i trafiłam na opór. Nie. Błagam, nie.
Przyłożyłam drugą dłoń i pchnęłam. Nic. Dobry Boże, pomóż... pchnęłam mocniej.
Faktura bariery przypominała nieco wodę. Zamknęłam oczy. Moja jedyna nadzieja.
Jeśli zdołam stać się na chwilę wodą... przepuści mnie? Czy w ogóle uda mi się
to zrobić? Byłam tak bardzo odwodniona. Jeśli tego nie zrobię, umrę. Jeśli mi
się uda, będę musiała jak najszybciej znaleźć źródło wody, inaczej tu również
czekała mnie śmierć.
Kiepska perspektywa.
Oparłam głowę o barierę, ze wszystkich sił starając się nie płakać. Nie mogłam
tracić cennej wody na łzy. Odetchnęłam. I tak umrę, prawda? Bariera daje mi
szansę. Skupiłam się na cząsteczkach wody w moim ciele. Każdej najmniejszej
kropelce. A potem wyciągnęłam je na wierzch. Moje dłonie zamigotały. Muszę być
silniejsza. Wlałam w to całą energię, jaką miałam. I stałam się wodą. Pchnęłam
barierę, moje dłonie wlały się w nią, a potem znów odzyskałam ludzkie ciało i
zostałam wypchnięta. Wrzasnęłam. Nie musiałam się już ukrywać. Było po
wszystkim. Nie miałam dość siły, przegrałam. Gdybym mogła, zaczęłabym płakać.
Nie miałam jednak łez.
Miałam ochotę siedzieć
w tej trawie w nieskończoność, ale zmusiłam się, by wstać. Co miałam zrobić?
Wrócić i czekać?
Pojawił się znikąd.
Nagle stał przede mną z tym wściekłym spojrzeniem. Nie, wydawał się jeszcze
bardziej wściekły.
- Słyszałaś bajkę o
pisklątku, które wyfrunęło z gniazda? - Zrobił krok w moją stronę. - Tę, w
której pofrunęło za nisko i wpadło między pazury dzikiego kota? Nie? Będziesz
miała okazję poznać ją na własnej skórze, pechowe pisklątko.
Instynktownie cofnęłam
się o krok. A więc to takie uczucie. Patrzeć śmierci w oczy.
- Chyba nie myślałeś,
że nie spróbuję. Powiedziałeś, że mnie zabijesz – odezwałam się cicho. Mój głos
był chrapliwy. Miałam sucho w gardle.
Podszedł jeszcze
bliżej. Za blisko.
- Nie myślałem, że
córka Azazeala okaże się aż tak głupia. Stąd nie ma ucieczki. Znalazłbym cię
wszędzie. Chyba nie sądziłaś, że cię nie ukarzę, co? - Chwycił mnie pod brodę.
Zabolało. - Zrobię to. Tak, że zapamiętasz to na całe, krótkie życie.
- Nie oczekiwałam
niczego innego. Ale bądźmy szczerzy. I tak jestem już martwa, co mi szkodziło
spróbować?
Nogi miałam jak z waty,
byłam pewna, że niedługo po prostu się pode mną ugną i osunę się na ziemię.
Potrzebowałam wody. Z pragnienia kręciło mi się w głowie. W dodatku wciąż
widziałam te gniewne oczy.
- Nie, pisklątko, nie
jesteś jeszcze martwa. Bo widzisz, są dwa sposoby umierania. Szybko i
bezboleśnie, albo długo, w cierpieniu. Można umierać wiele dni, modląc się, by
wreszcie nadszedł koniec... I właśnie wybrałaś opcję numer dwa.
Zamknęłam oczy. No tak.
Ciekawe co zabije mnie najpierw. Jego tortury czy po prostu wyschnę.
Chlipnęłam, ale nie miałam łez. Rozłożyłam ręce. Nie było sensu prosić go o
cokolwiek.
- Dobrze zatem. Rób, co
musisz.
Krzyknęłam, kiedy
chwycił mnie za włosy i szarpnął. Miałam wrażenie, że część z nich wyrwał.
Odruchowo chwyciłam się za głowę, a on nachylił się nad moim uchem i wyszeptał.
Ten szept był o wiele straszniejszy niż krzyk:
- Zrobię to. Możesz mi
wierzyć.
Ruszył w stronę zamku,
ciągnąc mnie za sobą. Prawie krzyknęłam z bólu.
- Pójdę sama...
- Koniec pobłażania –
przerwał mi, nie zwalniając ani na moment. Kiedy dotarliśmy do zamku,
zaprowadził mnie na dół. Chyba liczył na to, że będę się wyrywać, ale nawet
gdybym chciała, nie miałabym na to siły. Tylko czasem pojękiwałam, gdy sprawił
mi ból.
Dopiero po chwili
zorientowałam się, gdzie jesteśmy. Puścił mnie i pchnął na podłogę. Uderzenie
odebrało mi oddech i – byłam tego pewna – przysporzyło kolejnego siniaka. Nagle
chwycił mnie za rękę i podciągnął na nogi.
- Oto twój nowy dom,
przyzwyczajaj się. A może i nie... jestem ciekaw, jak długo wytrzymasz. -
Zapiął mój nadgarstek w zwisające z sufitu kajdany. Zakuta. W lochach.
Zadrżałam mimowolnie, a on skuł moją drugą rękę. - Zastanawiam się, od czego
powinniśmy zacząć zabawę... - Uśmiechnął się i ten uśmiech uczynił go bardziej
przerażającym niż kiedykolwiek. - Masz piękne dłonie, wiesz? - Musnął moje
palce. Posłałam mu przerażone spojrzenie. To nie był komplement. - Naprawdę.
Chociaż skóra jest taka sucha... Nie, wiesz, myślę, że mimo to są piękne.
Idealne na trofeum. Albo prezent. Którą chcesz poświęcić? Prawą czy lewą, hę?
- C-co?
Uśmiechnął się jeszcze
szerzej. Podobał mu się mój strach.
- Wybieraj,
cukiereczku.
- Proszę, nie...
- Nie lewą? Czyli
prawą?
- Jesteś draniem.
- O tak, wszyscy mi to
mówią. - Wyjął zza paska nóż z rzeźbioną rękojeścią. - I mają rację. Więc którą
wybierasz?
Milczałam. Jeśli
prowadził jakąś chorą grę, nie zamierzałam w niej uczestniczyć. Nic nie poradzę
na to, co zamierzał mi zrobić. Ale nie dam mu satysfakcji. Duma to jedyne, co mi
pozostało.
- Będę dziś łaskawy, co
ty na to?
Podniosłam wzrok i napotkałam
jego spojrzenie. Nic mi nie mówiły. Naprawdę mi odpuści?
Uśmiechnął się.
Spokojnie.
- Odpowiesz mi na
pytanie, a ja dziś okażę ci łaskę. Zgadzasz się?
W co on gra? Mówi
poważnie? Po namyśle powoli skinęłam głową.
- Świetnie. Jedno
pytanie. Co bardziej zaboli twojego ojca? Fakt, że mam cię tu i mogę zrobić z
tobą, co zechcę, czy to, że wykorzystam cię, by go zniszczyć?
Zacisnęłam zęby.
Wiedziałam, że nie mówił poważnie. On nie zna litości.
- Bestia – mruknęłam,
patrząc mu w oczy. Zaśmiał się i poklepał mnie po policzku.
- Trafiłaś w sedno,
pisklątko. Masz jedną noc, by zapamiętać, jak to jest mieć obie dłonie. Jutro
jedną z nich pożegnasz. Dobrej nocy, ślicznotko.
Patrzyłam za nim, gdy
wychodził. Dopiero gdy drzwi się zamknęły, pozwoliłam sobie opaść, zwisając
luźno w kajdanach. Bolały mnie nadgarstki, obdrapane przez żelazo. Bolały mnie
ramiona. Pokaleczone stopy. Nie było miejsca na moim ciele, które nie
sprawiałoby mi bólu. A jednak najbardziej cierpiało moje serce.
Wiedziałam, że wróci i
dokona tego, co mi obiecał. A wtedy się wykrwawię i umrę. Być może szczęście
się do mnie uśmiechnie i umrę z wyczerpania wcześniej. Moja skóra już była
wysuszona. Ledwie mogłam mówić, oczy mnie piekły, miałam wrażenie, że zmieniam
się w pył. Suchy, szary, martwy.
Mój koniec był naprawdę
bliski, żałowałam tylko, że w wysychaniu nie ma takiego momentu, kiedy
przestaje się czuć. Będzie bolało do samego końca. Stracę oddech, zacznę się
dusić. I rozpadnę się. Jak pył na wietrze. Oby tylko nie przyszedł po mnie
wcześniej.
Chlipnęłam cicho. Nie
tak wyobrażałam sobie moje ostatnie chwile. Chciałabym móc się pożegnać.
Powiedzieć tacie, że musi uważać. I że go kocham. Chciałam po raz ostatni
stanąć w jeziorku mamy i oznajmić, że była najwspanialszą matką na świecie. Że
nigdy nie miałam do niej żalu, dlatego, że wybrała połączenie z jeziorem niż
życie ze mną. Że rozumiem. Chciałam uściskać mojego przyjaciela i jeszcze raz
zagrać w szachy z Lexem, dowódcą wojsk ojca. I podziękować Genevieve za to, że
była moją przyjaciółką.
- Przepraszam –
szepnęłam, wiedząc, że i tak nikt z bliskich mi osób tego nie usłyszy. Wtedy
się załamałam. Płakałam, choć po moich policzkach nie płynęły łzy. Wyrywał mi
się tylko cichy szloch. Płakałam za rodziną, której już nigdy nie zobaczę. Płakałam
za tym, co mogłam jeszcze przeżyć, ale nie będzie mi to dane. A także dla
mężczyzny, który wycierpiał tak wiele, że znał tylko nienawiść.
Nie potrafiłam go za to nienawidzić. Życie go takim uczyniło. A on po prostu wybrał złą drogę. I dlatego umrę.
Nie potrafiłam go za to nienawidzić. Życie go takim uczyniło. A on po prostu wybrał złą drogę. I dlatego umrę.
To wspaniałe uczucie. Wejść tutaj po długiej nieobecności (spowodowane przebywaniem w miejscu bez dostępu do internetu) i zobaczyć kilka nowych rozdziałów.
OdpowiedzUsuńWidać bardzo pokojowe nastawienie nimfy. Smutnie jest czytać o jej cierpieniu. Zawsze jak wspomina o wodzie i o tym jak jej potrzebuje ja sama muszę iść się napić po przeczytaniu.
Zastanawiam się jaki jest ten anioł. Jak na razie nie jest wspominany w najjaśniejszych barwach no ale w końcu wrogowie raczej dobrze o sobie nie mówią. Ciekawe czy Sheila dobrze go zna?
ta przemiana w smoka w poprzednim rozdziale i zniszczenie samolotu było niezłe. Zastanawiam się czy tak samo by było w przypadku broni najnowszych generacji, bomb wodorowych itp. Można go fizycznie w taki sposób zranić?
W jakich czasach żyli ci panowie? Najwidoczniej ludzie wtedy istnieli ale na jakim stopniu rozwoju byli? Skąd aż taka pogarda do naszego rodzaju? Dlatego, ze ludzie są słabi?
Tyle pytań.
Mimo ze teraz przeczytałam kilka rozdziałów to i tak mam nadzieje że będziecie pisać jak najczęściej ponieważ mam problemy z cierpliwością
Całościowo uważam, ze to opowiadanie staje się coraz lepsze.
Martyna
Masz na myśli Azazeala? Już nie jest aniołem, w końcu ma córkę;p
UsuńOgień nie zaszkodzi Dorianowi, jedyne co może go zabić, to anielska broń:P Ale myślę, że broń najnowszej generacji mogłaby go zranić:p
Cztery tysiące lat temu wyginęli, więc żyli mniej więcej do 2000 roku p.n.e. ;)
Przede wszystkim dlatego, że ludzie są słabi, a mimo to potrafią przetrwać, mają potężnych obrońców (anioły), a ludzki strach dodawał mocy każdemu z rasy Panów:p
Mam nadzieję, że trochę rozjaśniłam tę kwestię:) A rozdziały zwykle dodajmy co tydzień;)
Pozdrawiam:):)
Po poprzednim rozdziale, ten niestety wypada średnio. ;) Zresztą już wtedy wiadomo było o jej porażce, a reszta jest tylko jej konsekwencjami... Ciekawi mnie tylko, kto pomógł małej nimfie w ucieczce i czy pewna zbieżność imion jest tu tylko przypadkowa. Czekam na kolejny rozdział, który będzie poświęcony Dorianowi, bo te są jednak ciekawsze. ^^
OdpowiedzUsuńNie podoba Ci się Sheila?:P Skąd pomysł, że ktoś pomógł jej w ucieczce?
UsuńProszę o doprecyzowanie, dlaczego z Dorianem są ciekawsze. Jak podpowiesz, może uda się coś poprawić, więc będę wdzięczna za konkrety.
UsuńNie podobała mi się końcówka, wydawało mi się, że dłużej wytrzyma, a tu już w rozpacz popadła. :P Dorian poznaje nowy świat, zmienia się w smoka, obmyśla plan zemsty i zastrasza małą nimfę. Ona zaś skupiła się tylko na ucieczce, a po jej klęsce tylko się popłakała. Mam nadzieje, że wystarczająco to doprecyzowałem.;)
UsuńCo się zaś tyczy ucieczki... to zastanawiające były te otwarte drzwi i opustoszałe korytarze, przynajmniej dla mnie. xD
Zatem nie lubisz delikatnych kobiet. Rozumiem, że wolisz zołzy. No w takiej sytuacji faktycznie się z Sheilą nie zaprzyjaźnisz. Nie mogła nic więcej zrobić, nie miała dość sił. Jest tylko nimfą, nie umie walczyć ani nic.
UsuńE tam, to się nazywa partactwo.:p
Nikomu nie przyszło do głowy, że mała bezbronna nimfa odważy się uciekać:P
UsuńGenevieve? Trudno mi uwierzyć, że nie było więcej imion jak akurat to, hmm... :P
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że Dorian bardziej mnie przeraża jak czytam o nim z punktu widzenia Sheili niż jak czytam jego rozdziały :) Jestem ciekawa, bardzo ciekawa czy spełni swoją groźbę.
Jest bardzo dużo imion. Ale Genevieve to bardzo ładne imię, nieprawdaż?;)
UsuńTo chyba dlatego, że on o sobie nie myśli, ale ze mnie bestia. A Sheila jest przerażona, więc może wydawać się straszniejszy.:)
Odpowiedź na to pytanie najprawdopodobniej w sobotę.
A ładne, ładne, melodyjne :)
UsuńTo prawda, faktycznie ona go widzi z innej perspektywy. Ale też mnie jego złe postępki tak nie ruszają, hm, może to kwestia czytania Czarnych Kamieni :)
Jak w sobotę, to myślę, że będę w czas! ;)
Uwielbiam Czarne Kamienie. Tak Dorian jeszcze nic tak złego nie zrobił. Jeszcze. xD
UsuńTo postaramy się na sobotę.:)
W niedzielę też powinnam być w czas :)
UsuńHm, powinnam się bać? ;)
Ty nie, Sheila. xD Albo ten, kto mu podpadnie. :p
UsuńIara, przerażasz mnie...
OdpowiedzUsuńPoniosło mnie z czymś?:)
UsuńNooo... Przeczytałam co napisałaś wyżej i zaczynam się bać gdzie się zaczyna u Ciebie granica "robienia czegoś złego" :)
UsuńNie mówię, że to nie było złe, ale to jeszcze takie lekkie przewinienia, będzie gorzej. Dokładnie nie powiem, bo byłby duży spoiler. Ewentualnie możesz upomnieć się na maila.:)
UsuńTo napisz mi na maila, bo jestem ciekawa przy czym taki samolot to mały kaliber.
UsuńCzuję się moralizatorsko, ale nazywanie tego lekkim przewinieniem trochę mnie mimo wszystko razi.
Poszło.
UsuńMoralizatorsko... może.^^ Ja żyję horrorami, więc patrzę na to nieco inaczej.
Czy tylko mi rzuciło się w oczy podobieństwo przyjaciółki naszej bohaterki i "martwej już?" ukochanej Doriana? :D Zaskoczyło mnie to i zaczęło intrygować... Czy to aby przypadkiem nie jest jedna i ta sama osoba?
OdpowiedzUsuńA codo samej opowieści to coraz bardziej zaczyna mnie wciągać ;) Dziewczyny, dodajcie coś równie szybko ;)
Brawo za spostrzegawczość;p
UsuńNastępny rozdział prawdopodobnie w sobotę;)
To dobrze, bo już nie mogę się doczekać ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń