Od autorek

Od autorek

Drodzy Czytelnicy! Zapraszamy na epilog Doriana. Dziękujemy wszystkim,
którzy komentarzami dawali nam znać, że nasza powieść nie znika bezowocnie
w głębinach Internetu. Zapraszamy także na Szczyptę magii.
Pozdrawiamy i czekamy na Wasze opinie;)

13.12.2014

Rozdział VIII



*** Sheila***
            Drzwi nie były zamknięte. Odstawiłam pustą szklankę na szafkę i cicho wymknęłam się z pokoju. Rozejrzałam się w obawie, że ktoś mnie zobaczy. Było pusto. Odetchnęłam i ruszyłam korytarzem. Starałam się nie robić hałasu, niemal stąpałam na paluszkach. Zbiegłam po schodach, nie oglądając się za siebie.
            Szybciej. On może wrócić w każdej chwili. Biegłam najszybciej jak mogłam, mijając zamknięte drzwi i modląc się, by nikt mnie nie usłyszał. Jeśli mnie nakryją, już po mnie. On mnie zabije. Widok drzwi dodał mi sił. Dopadłam do nich, pchnęłam i zapłakałam ze szczęścia. Były otwarte! Wybiegłam na zewnątrz, nie zatrzymując się ani na moment. W którymś momencie zgubiłam jeden z butów, było zbyt ciemno, by go szukać, poza tym bałam się, że nawet chwila zwłoki może kosztować mnie życie. Zrzuciłam drugi but i biegłam boso, czując pod stopami wilgotną trawę. To było wspaniałe uczucie. Rosa na moich stopach.
            Nie wiedziałam, dokąd biegnę. Pędziłam przed siebie jak najdalej od zamku. Jak najdalej od niego. Wiele razy nadepnęłam na kamienie, które raniły moją skórę, ale to również mnie nie zatrzymało. Krzywiłam się, próbując nie płakać i biegłam dalej. Nie wydałam z siebie żadnego dźwięku nawet, gdy gałęzie rozcięły mi ramię. Wciąż słyszałam w głowie: uciekaj, uciekaj, uciekaj.
            Zatem uciekałam. Biegłam, aż dostrzegłam w oddali ten błysk. Dziwny błysk. Zwolniłam, nie wiedząc, co czeka przede mną, ale nie zatrzymałam się. Być może właśnie trafiłam na moje wybawienie. Chyba tak było. Błyski od czasu do czasu pojawiały się w powietrzu, zupełnie jakby poruszało się tam coś niewidzialnego. Podeszłam jeszcze bliżej. Bariera? Nie, proszę, to nie może się tak skończyć...
            Zatrzymałam się o krok od tego miejsca. Wyciągnęłam dłoń i trafiłam na opór. Nie. Błagam, nie. Przyłożyłam drugą dłoń i pchnęłam. Nic. Dobry Boże, pomóż... pchnęłam mocniej. Faktura bariery przypominała nieco wodę. Zamknęłam oczy. Moja jedyna nadzieja. Jeśli zdołam stać się na chwilę wodą... przepuści mnie? Czy w ogóle uda mi się to zrobić? Byłam tak bardzo odwodniona. Jeśli tego nie zrobię, umrę. Jeśli mi się uda, będę musiała jak najszybciej znaleźć źródło wody, inaczej tu również czekała mnie śmierć.
            Kiepska perspektywa. Oparłam głowę o barierę, ze wszystkich sił starając się nie płakać. Nie mogłam tracić cennej wody na łzy. Odetchnęłam. I tak umrę, prawda? Bariera daje mi szansę. Skupiłam się na cząsteczkach wody w moim ciele. Każdej najmniejszej kropelce. A potem wyciągnęłam je na wierzch. Moje dłonie zamigotały. Muszę być silniejsza. Wlałam w to całą energię, jaką miałam. I stałam się wodą. Pchnęłam barierę, moje dłonie wlały się w nią, a potem znów odzyskałam ludzkie ciało i zostałam wypchnięta. Wrzasnęłam. Nie musiałam się już ukrywać. Było po wszystkim. Nie miałam dość siły, przegrałam. Gdybym mogła, zaczęłabym płakać. Nie miałam jednak łez.
            Miałam ochotę siedzieć w tej trawie w nieskończoność, ale zmusiłam się, by wstać. Co miałam zrobić? Wrócić i czekać?
            Pojawił się znikąd. Nagle stał przede mną z tym wściekłym spojrzeniem. Nie, wydawał się jeszcze bardziej wściekły.
            - Słyszałaś bajkę o pisklątku, które wyfrunęło z gniazda? - Zrobił krok w moją stronę. - Tę, w której pofrunęło za nisko i wpadło między pazury dzikiego kota? Nie? Będziesz miała okazję poznać ją na własnej skórze, pechowe pisklątko.
            Instynktownie cofnęłam się o krok. A więc to takie uczucie. Patrzeć śmierci w oczy.
            - Chyba nie myślałeś, że nie spróbuję. Powiedziałeś, że mnie zabijesz – odezwałam się cicho. Mój głos był chrapliwy. Miałam sucho w gardle.
            Podszedł jeszcze bliżej. Za blisko.
            - Nie myślałem, że córka Azazeala okaże się aż tak głupia. Stąd nie ma ucieczki. Znalazłbym cię wszędzie. Chyba nie sądziłaś, że cię nie ukarzę, co? - Chwycił mnie pod brodę. Zabolało. - Zrobię to. Tak, że zapamiętasz to na całe, krótkie życie.
            - Nie oczekiwałam niczego innego. Ale bądźmy szczerzy. I tak jestem już martwa, co mi szkodziło spróbować?
            Nogi miałam jak z waty, byłam pewna, że niedługo po prostu się pode mną ugną i osunę się na ziemię. Potrzebowałam wody. Z pragnienia kręciło mi się w głowie. W dodatku wciąż widziałam te gniewne oczy.
            - Nie, pisklątko, nie jesteś jeszcze martwa. Bo widzisz, są dwa sposoby umierania. Szybko i bezboleśnie, albo długo, w cierpieniu. Można umierać wiele dni, modląc się, by wreszcie nadszedł koniec... I właśnie wybrałaś opcję numer dwa.
            Zamknęłam oczy. No tak. Ciekawe co zabije mnie najpierw. Jego tortury czy po prostu wyschnę. Chlipnęłam, ale nie miałam łez. Rozłożyłam ręce. Nie było sensu prosić go o cokolwiek.
            - Dobrze zatem. Rób, co musisz.
            Krzyknęłam, kiedy chwycił mnie za włosy i szarpnął. Miałam wrażenie, że część z nich wyrwał. Odruchowo chwyciłam się za głowę, a on nachylił się nad moim uchem i wyszeptał. Ten szept był o wiele straszniejszy niż krzyk:
            - Zrobię to. Możesz mi wierzyć.
            Ruszył w stronę zamku, ciągnąc mnie za sobą. Prawie krzyknęłam z bólu.
            - Pójdę sama...
            - Koniec pobłażania – przerwał mi, nie zwalniając ani na moment. Kiedy dotarliśmy do zamku, zaprowadził mnie na dół. Chyba liczył na to, że będę się wyrywać, ale nawet gdybym chciała, nie miałabym na to siły. Tylko czasem pojękiwałam, gdy sprawił mi ból.
            Dopiero po chwili zorientowałam się, gdzie jesteśmy. Puścił mnie i pchnął na podłogę. Uderzenie odebrało mi oddech i – byłam tego pewna – przysporzyło kolejnego siniaka. Nagle chwycił mnie za rękę i podciągnął na nogi.
            - Oto twój nowy dom, przyzwyczajaj się. A może i nie... jestem ciekaw, jak długo wytrzymasz. - Zapiął mój nadgarstek w zwisające z sufitu kajdany. Zakuta. W lochach. Zadrżałam mimowolnie, a on skuł moją drugą rękę. - Zastanawiam się, od czego powinniśmy zacząć zabawę... - Uśmiechnął się i ten uśmiech uczynił go bardziej przerażającym niż kiedykolwiek. - Masz piękne dłonie, wiesz? - Musnął moje palce. Posłałam mu przerażone spojrzenie. To nie był komplement. - Naprawdę. Chociaż skóra jest taka sucha... Nie, wiesz, myślę, że mimo to są piękne. Idealne na trofeum. Albo prezent. Którą chcesz poświęcić? Prawą czy lewą, hę?
            - C-co?
            Uśmiechnął się jeszcze szerzej. Podobał mu się mój strach.
            - Wybieraj, cukiereczku.
            - Proszę, nie...
            - Nie lewą? Czyli prawą?
            - Jesteś draniem.
            - O tak, wszyscy mi to mówią. - Wyjął zza paska nóż z rzeźbioną rękojeścią. - I mają rację. Więc którą wybierasz?
            Milczałam. Jeśli prowadził jakąś chorą grę, nie zamierzałam w niej uczestniczyć. Nic nie poradzę na to, co zamierzał mi zrobić. Ale nie dam mu satysfakcji. Duma to jedyne, co mi pozostało.
            - Będę dziś łaskawy, co ty na to?
            Podniosłam wzrok i napotkałam jego spojrzenie. Nic mi nie mówiły. Naprawdę mi odpuści?
            Uśmiechnął się. Spokojnie.
            - Odpowiesz mi na pytanie, a ja dziś okażę ci łaskę. Zgadzasz się?
            W co on gra? Mówi poważnie? Po namyśle powoli skinęłam głową.
            - Świetnie. Jedno pytanie. Co bardziej zaboli twojego ojca? Fakt, że mam cię tu i mogę zrobić z tobą, co zechcę, czy to, że wykorzystam cię, by go zniszczyć?
            Zacisnęłam zęby. Wiedziałam, że nie mówił poważnie. On nie zna litości.
            - Bestia – mruknęłam, patrząc mu w oczy. Zaśmiał się i poklepał mnie po policzku.
            - Trafiłaś w sedno, pisklątko. Masz jedną noc, by zapamiętać, jak to jest mieć obie dłonie. Jutro jedną z nich pożegnasz. Dobrej nocy, ślicznotko.
            Patrzyłam za nim, gdy wychodził. Dopiero gdy drzwi się zamknęły, pozwoliłam sobie opaść, zwisając luźno w kajdanach. Bolały mnie nadgarstki, obdrapane przez żelazo. Bolały mnie ramiona. Pokaleczone stopy. Nie było miejsca na moim ciele, które nie sprawiałoby mi bólu. A jednak najbardziej cierpiało moje serce.
            Wiedziałam, że wróci i dokona tego, co mi obiecał. A wtedy się wykrwawię i umrę. Być może szczęście się do mnie uśmiechnie i umrę z wyczerpania wcześniej. Moja skóra już była wysuszona. Ledwie mogłam mówić, oczy mnie piekły, miałam wrażenie, że zmieniam się w pył. Suchy, szary, martwy.
            Mój koniec był naprawdę bliski, żałowałam tylko, że w wysychaniu nie ma takiego momentu, kiedy przestaje się czuć. Będzie bolało do samego końca. Stracę oddech, zacznę się dusić. I rozpadnę się. Jak pył na wietrze. Oby tylko nie przyszedł po mnie wcześniej.
            Chlipnęłam cicho. Nie tak wyobrażałam sobie moje ostatnie chwile. Chciałabym móc się pożegnać. Powiedzieć tacie, że musi uważać. I że go kocham. Chciałam po raz ostatni stanąć w jeziorku mamy i oznajmić, że była najwspanialszą matką na świecie. Że nigdy nie miałam do niej żalu, dlatego, że wybrała połączenie z jeziorem niż życie ze mną. Że rozumiem. Chciałam uściskać mojego przyjaciela i jeszcze raz zagrać w szachy z Lexem, dowódcą wojsk ojca. I podziękować Genevieve za to, że była moją przyjaciółką.
            - Przepraszam – szepnęłam, wiedząc, że i tak nikt z bliskich mi osób tego nie usłyszy. Wtedy się załamałam. Płakałam, choć po moich policzkach nie płynęły łzy. Wyrywał mi się tylko cichy szloch. Płakałam za rodziną, której już nigdy nie zobaczę. Płakałam za tym, co mogłam jeszcze przeżyć, ale nie będzie mi to dane. A także dla mężczyzny, który wycierpiał tak wiele, że znał tylko nienawiść.
            Nie potrafiłam go za to nienawidzić. Życie go takim uczyniło. A on po prostu wybrał złą drogę. I dlatego umrę.
 
 

24 komentarze:

  1. To wspaniałe uczucie. Wejść tutaj po długiej nieobecności (spowodowane przebywaniem w miejscu bez dostępu do internetu) i zobaczyć kilka nowych rozdziałów.
    Widać bardzo pokojowe nastawienie nimfy. Smutnie jest czytać o jej cierpieniu. Zawsze jak wspomina o wodzie i o tym jak jej potrzebuje ja sama muszę iść się napić po przeczytaniu.
    Zastanawiam się jaki jest ten anioł. Jak na razie nie jest wspominany w najjaśniejszych barwach no ale w końcu wrogowie raczej dobrze o sobie nie mówią. Ciekawe czy Sheila dobrze go zna?
    ta przemiana w smoka w poprzednim rozdziale i zniszczenie samolotu było niezłe. Zastanawiam się czy tak samo by było w przypadku broni najnowszych generacji, bomb wodorowych itp. Można go fizycznie w taki sposób zranić?
    W jakich czasach żyli ci panowie? Najwidoczniej ludzie wtedy istnieli ale na jakim stopniu rozwoju byli? Skąd aż taka pogarda do naszego rodzaju? Dlatego, ze ludzie są słabi?
    Tyle pytań.
    Mimo ze teraz przeczytałam kilka rozdziałów to i tak mam nadzieje że będziecie pisać jak najczęściej ponieważ mam problemy z cierpliwością
    Całościowo uważam, ze to opowiadanie staje się coraz lepsze.
    Martyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz na myśli Azazeala? Już nie jest aniołem, w końcu ma córkę;p
      Ogień nie zaszkodzi Dorianowi, jedyne co może go zabić, to anielska broń:P Ale myślę, że broń najnowszej generacji mogłaby go zranić:p
      Cztery tysiące lat temu wyginęli, więc żyli mniej więcej do 2000 roku p.n.e. ;)
      Przede wszystkim dlatego, że ludzie są słabi, a mimo to potrafią przetrwać, mają potężnych obrońców (anioły), a ludzki strach dodawał mocy każdemu z rasy Panów:p
      Mam nadzieję, że trochę rozjaśniłam tę kwestię:) A rozdziały zwykle dodajmy co tydzień;)
      Pozdrawiam:):)

      Usuń
  2. Po poprzednim rozdziale, ten niestety wypada średnio. ;) Zresztą już wtedy wiadomo było o jej porażce, a reszta jest tylko jej konsekwencjami... Ciekawi mnie tylko, kto pomógł małej nimfie w ucieczce i czy pewna zbieżność imion jest tu tylko przypadkowa. Czekam na kolejny rozdział, który będzie poświęcony Dorianowi, bo te są jednak ciekawsze. ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie podoba Ci się Sheila?:P Skąd pomysł, że ktoś pomógł jej w ucieczce?

      Usuń
    2. Proszę o doprecyzowanie, dlaczego z Dorianem są ciekawsze. Jak podpowiesz, może uda się coś poprawić, więc będę wdzięczna za konkrety.

      Usuń
    3. Nie podobała mi się końcówka, wydawało mi się, że dłużej wytrzyma, a tu już w rozpacz popadła. :P Dorian poznaje nowy świat, zmienia się w smoka, obmyśla plan zemsty i zastrasza małą nimfę. Ona zaś skupiła się tylko na ucieczce, a po jej klęsce tylko się popłakała. Mam nadzieje, że wystarczająco to doprecyzowałem.;)
      Co się zaś tyczy ucieczki... to zastanawiające były te otwarte drzwi i opustoszałe korytarze, przynajmniej dla mnie. xD

      Usuń
    4. Zatem nie lubisz delikatnych kobiet. Rozumiem, że wolisz zołzy. No w takiej sytuacji faktycznie się z Sheilą nie zaprzyjaźnisz. Nie mogła nic więcej zrobić, nie miała dość sił. Jest tylko nimfą, nie umie walczyć ani nic.
      E tam, to się nazywa partactwo.:p

      Usuń
    5. Nikomu nie przyszło do głowy, że mała bezbronna nimfa odważy się uciekać:P

      Usuń
  3. Genevieve? Trudno mi uwierzyć, że nie było więcej imion jak akurat to, hmm... :P

    Przyznam, że Dorian bardziej mnie przeraża jak czytam o nim z punktu widzenia Sheili niż jak czytam jego rozdziały :) Jestem ciekawa, bardzo ciekawa czy spełni swoją groźbę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest bardzo dużo imion. Ale Genevieve to bardzo ładne imię, nieprawdaż?;)

      To chyba dlatego, że on o sobie nie myśli, ale ze mnie bestia. A Sheila jest przerażona, więc może wydawać się straszniejszy.:)
      Odpowiedź na to pytanie najprawdopodobniej w sobotę.

      Usuń
    2. A ładne, ładne, melodyjne :)

      To prawda, faktycznie ona go widzi z innej perspektywy. Ale też mnie jego złe postępki tak nie ruszają, hm, może to kwestia czytania Czarnych Kamieni :)
      Jak w sobotę, to myślę, że będę w czas! ;)

      Usuń
    3. Uwielbiam Czarne Kamienie. Tak Dorian jeszcze nic tak złego nie zrobił. Jeszcze. xD
      To postaramy się na sobotę.:)

      Usuń
    4. W niedzielę też powinnam być w czas :)

      Hm, powinnam się bać? ;)

      Usuń
    5. Ty nie, Sheila. xD Albo ten, kto mu podpadnie. :p

      Usuń
  4. Iara, przerażasz mnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poniosło mnie z czymś?:)

      Usuń
    2. Nooo... Przeczytałam co napisałaś wyżej i zaczynam się bać gdzie się zaczyna u Ciebie granica "robienia czegoś złego" :)

      Usuń
    3. Nie mówię, że to nie było złe, ale to jeszcze takie lekkie przewinienia, będzie gorzej. Dokładnie nie powiem, bo byłby duży spoiler. Ewentualnie możesz upomnieć się na maila.:)

      Usuń
    4. To napisz mi na maila, bo jestem ciekawa przy czym taki samolot to mały kaliber.
      Czuję się moralizatorsko, ale nazywanie tego lekkim przewinieniem trochę mnie mimo wszystko razi.

      Usuń
    5. Poszło.
      Moralizatorsko... może.^^ Ja żyję horrorami, więc patrzę na to nieco inaczej.

      Usuń
  5. Czy tylko mi rzuciło się w oczy podobieństwo przyjaciółki naszej bohaterki i "martwej już?" ukochanej Doriana? :D Zaskoczyło mnie to i zaczęło intrygować... Czy to aby przypadkiem nie jest jedna i ta sama osoba?
    A codo samej opowieści to coraz bardziej zaczyna mnie wciągać ;) Dziewczyny, dodajcie coś równie szybko ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brawo za spostrzegawczość;p
      Następny rozdział prawdopodobnie w sobotę;)

      Usuń
    2. To dobrze, bo już nie mogę się doczekać ;)

      Usuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń