Od autorek

Od autorek

Drodzy Czytelnicy! Zapraszamy na epilog Doriana. Dziękujemy wszystkim,
którzy komentarzami dawali nam znać, że nasza powieść nie znika bezowocnie
w głębinach Internetu. Zapraszamy także na Szczyptę magii.
Pozdrawiamy i czekamy na Wasze opinie;)

9.11.2014

Rozdział II



***Sheila***
            Kiedy odzyskiwałam przytomność, wciąż kręciło mi się w głowie. Zimna posadzka przenosiła swój chłód w moje ciało, ale bałam się ruszyć. Nie pamiętałam, jak znalazłam się w tym miejscu, ani nawet, gdzie to miejsce jest. Przypuszczalnie znalazłam się w jakiejś piwnicy, pod palcami czułam kamień, a wszechobecna ciemność nie pozwalała moim oczom niczego dostrzec. Wciąż czułam zapach chloru i przeklinałam moje słabe ciało. Gdybym nie była tak wrażliwa, nie udałoby im się mnie porwać. Zamknęłam oczy, zbierając w sobie całą odwagę jaką posiadałam. Zebrałam ją i... doszłam do wniosku, że chyba jednak jestem tchórzem. Nie podobało mi się błądzenie po ciemku w zupełnie nieznanym mi miejscu. Byłam niemal pewna, że ten, który napadł na mnie, gdy wracałam ze spaceru, czaił się gdzieś w pobliżu. Nie liczyłam na to, że przeprosi mnie za grubiańskie zachowanie i wypuści do domu.
            Powoli usiadłam i mrużąc oczy, próbowałam dostrzec coś w ciemności. Wstałam powoli, cały czas przytrzymywałam się ściany. Ją również wykonano z kamienia, czy piwnica nie powinna być z cegły? Kto teraz budował w kamieniu? Nagle to do mnie dotarło. Byłam w lochu. Zamknęłam oczy i oparłam głowę o zimny kamień. Wspomnienia powracały do mnie jedno po drugim, wskakiwały na swoje miejsce jak elementy układanki.
            Spotkałam się z przyjacielem, zjedliśmy razem kolację, ale potem musiał pilnie wyjść. Zanosiło się na deszcz, więc zdecydowałam się na spacer. Kochałam deszcz, jak każda wodna istota. Nie sądziłam jednak, że przyjdzie mi za to zapłacić. Gdyby nie spacer, albo gdybym wybrała bardziej uczęszczaną uliczkę, może nikt nie skryłby się w cieniu i nie podążał za mną. Tymczasem ktoś zaszedł mnie od tyłu, chwycił w pasie, a drugą ręką przyłożył do ust chusteczkę. Do tej pory czułam silny zapach chloru, wciąż na mnie działał. Nadal byłam słaba i nie mogłam korzystać z umiejętności właściwych każdej nimfie. Nie miałam niczego, co mogłoby pomóc mi wydostać się w tego miejsca.
            Chciało mi się płakać. Bałam się tego, co mogło mnie spotkać, tego, co ze mną zrobią. Przecież nie porwano mnie, bym siedziała gdzieś w lochu. W czyim lochu? Osunęłam się na podłogę, czując drżenie nóg. Dygotałam cała, nie wiedziałam, z zimna czy ze strachu. Czułam, że to nie skończy się dobrze. Nie dla mnie.
            Mogłam tylko zgadywać, ile czasu spędziłam w lochu, nim usłyszałam szczęk zamka. Podciągnęłam kolana pod brodę i czekałam, obserwując powiększającą się smugę światła. Nie było silne, ale gdy padło na mnie, moje oczy zaczęły łzawić. Zbyt długo siedziałam w ciemności, musiałam kilka razy zamrugać, by dostrzec cokolwiek.
            Światło pochodziło od pochodni, rozjaśniało pomieszczenie lekkim blaskiem, upewniając mnie, że istotnie znalazłam się w lochu. I wtedy po mnie przyszli, trzech postawnych mężczyzn. Jeden z nich uśmiechnął się paskudnie i poderwał mnie na nogi. Jęknęłam, gdy jego palce zacisnęły się na moim ramieniu. Przytrzymał mnie, podczas gdy drugi wyjął sznur i ciasno związał mi nadgarstki. Skrzywiłam się, czując, jak boleśnie ociera się o moją skórę, wbija się w ciało, pozbawiając dłonie dopływu krwi.
            - To nie było konieczne, niby jak mogłabym uciec? Ledwie trzymam się na nogach.
            Nie wspominając, że nie miałabym siły, żeby się bronić. Chlor i zamknięcie niemal pozbawiły mnie wody. Tak bardzo chciało mi się pić.
            Barczysty mężczyzna, który dotąd mnie przytrzymywał, obrócił mnie ku sobie, boleśnie ściskając moje ramiona. Nie zaprotestowałam tylko dlatego, że wtedy zapewne chwyciłby mocniej.
            - Nie jesteś tu gościem, nie chcemy, byś się tak poczuła. Żyjesz tylko dlatego, że nasz pan chce cię wykorzystać. - Uśmiechnął się paskudnie, a ja zbladłam jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe. - Przygotuj się na ból, ślicznotko, bo wkrótce stanie się on twoim jedynym przyjacielem.
            Chwycił sznur i wyszedł z pomieszczenia, ciągnąć mnie za sobą. Omal nie upadłam, ale drugi mężczyzna chwycił mnie za włosy. Tym razem nie zdołałam powstrzymać okrzyku bólu. Poderwał mnie na nogi i pchnął, bym szła dalej. Nie pozostało mi nic innego, jak posłuchać. Nie wiedziałam, dokąd mnie prowadzą, nie znałam tej drogi i byłam zbyt przerażona, by teraz próbować ją zapamiętać. Doprowadzili mnie do okrągłej sali oświetlonej blaskiem wielu pochodni. Z każdej strony do ścian przykuci byli ludzie. Ludzie, albo raczej demony, zrozumiałam, gdy tylko im się przyjrzałam.
            Nie wiem jak, ale wiedziałam, że wszyscy dziś zginą. Oni też to wiedzieli, dostrzegłam to w ich oczach. Nie wiedziałam, czy bardziej przeraża mnie, że w tym miejscu rozegra się najprawdziwsza rzeź, czy fakt, że oni byli z tym pogodzeni.
            Ja nie byłam. Nie chciałam umierać. Mój wzrok padł na kamienne wzniesienie i leżącą na nim postać. Mężczyzna. I dwa diabły stojące po obu jego stronach. Strach sprawił, że nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Tym razem nikt nie zmusił mnie, bym znów wstała. Strażnicy stali za mną, odcinając jedyną drogę ucieczki. Chwilowo nie byłam już ważna.
            Bycie świadkiem rytuału mogłoby być interesującym doświadczeniem, gdyby emitowano go w telewizji. Jako horror. Nigdy nie oglądałam horrorów, nie lubiłam się bać. Słuchanie tajemniczych inkantacji wypowiadanych przez Lucyfera i Samaela w nieznanym mi języku ani trochę nie poprawiało mojego samopoczucia. Kiedy diabeł odprawia rytuał, pewne jest tylko jedno: to coś złego, bardzo złego. Mimo to nie mogłam oderwać oczu od sztyletu nakreślającego w powietrzu kształty, których nie potrafiłam zidentyfikować. Nie wiem wiele o magii, ani rytuałach. Gdybym chciała być dokładna, musiałabym przyznać, że nie wiem nic.
            Do czego byłam potrzebna? Nie skuto mnie z innymi. Musiałam pełnić inną rolę, tylko jaką?
            Czułam zbliżającą się burzę. Zawsze wyczuwałam deszcz, jednak tym razem było w tym coś nienaturalnego. To nie była zwykła burza, zbyt ciężka, mroczna i obezwładniająca. Efekt czarnej magii.
            Zaabsorbowałam się wyładowaniami atmosferycznymi do tego stopnia, że nie zauważyłam, kiedy inkantacje dobiegły końca. Może zagłuszyły je krzyki, wiele różnych głosów, a wśród nich mój. Nie wiem, kiedy zaczęłam krzyczeć, może gdy krew demona poplamiła moją sukienkę, a może gdy dotknęła nagiej skóry. Nagle stałam w pomieszczeniu pełnym trupów, wyrywałam się, a dwaj strażniczy przytrzymywali mnie z brutalną siłą. Chyba płakałam. Byłam tak przerażona, że nawet tego nie wiedziałam na pewno. Nie miałam pojęcia, co się ze mną dzieje, gdzie jestem, co widzę i słyszę. Znałam tylko strach i chyba wciąż krzyczałam, bo jeden z demonów uderzył mnie w twarz i kazał mi się zamknąć.
            Nie podeszłam do Lucyfera o własnych siłach, zaciągnęli mnie tam. Gdy diabeł ujął moje dłonie i za pomocą sztyletu zrobił na jednej z nich głębokie nacięcie, wciąż mnie trzymali. Sądzę, że gdyby puścili, osunęłabym się bezwładnie na posadzkę. Coś mokrego spływało po moim policzku. Być może była to łza, a może krew. Myślę, że jednak krew, byłam zbyt wysuszona na łzy. Moje ciało domagało się wody, ale nawet gdybym o tym powiedziała, nikt by nie słuchał. Chcieli mojej śmierci. Nie liczyło się, czy zabiją mnie sami, czy umrę z odwodnienia. Odwodnienie jest straszną śmiercią dla nimfy. Marzyłam o deszczu, choć nie pogardziłabym nawet kroplą wody.
            - Ciesz się, to już prawie koniec – odezwał się Lucyfer, trzymając kielich pod moimi dłońmi. Słyszałam, jak krew uderza o jego brzegi. Czułam ból w dłoni, który wydawał się coraz dotkliwszy. - Jeszcze parę chwil i zajmiemy się tobą.
            Odwrócił się do mnie plecami i zanurzył sztylet w pucharze wypełnionym po brzegi krwią. Zamknęłam oczy, nie chcąc widzieć, co nastąpi za chwilę. Strażnicy musieli mnie puścić, bo upadłam. Klęczałam, wtulając twarz w ramiona i zaciskając powieki. Proszę, niech to się skończy, myślałam.
            Wtedy usłyszałam ten nieludzki wrzask, który zmusił mnie do otworzenia oczu. Przypominał ryk dzikiej bestii, nie krzyk człowieka. Zobaczyłam oczy lśniące złotym blaskiem i wokół mnie zapadła ciemność.
 
 

10 komentarzy:

  1. Jaka spokojna muzyka do takiego krwawego w sumie rozdziału :) Ale przyznam szczerze, że czekam na kilka kolejnych ;) Gdy poznaję coś nowego, to najchętniej przeczytałabym kilka pierwszych rozdziałów na raz, by wczuć się w historię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muzyka to moja wina, bo jest moim głównym dostawcą weny i jeszcze parę razy ją tu wrzucę.:) A czy rozdział krwawy... może troszkę... jeszcześmy nie skończyły.:D
      Hm. Pomyślimy o tym.

      Usuń
    2. Spokojnie, nie domagam się kilku rozdziałów na raz :) Bardziej miałam na myśli, że jakiś bardziej sensowny komentarz dam, gdy będę już bardziej zorientowana o kim w ogóle piszę i co różne ludki mają ze sobą wspólnego :P

      Usuń
    3. My publikujemy jeszcze na chomikuj, tam mamy większe fragmenty, ale rzadziej, więc jeśli Ci zależy, to podeślemy linka. Co do komentarzy - przyjmiemy każdy, nie oczekujemy esejów.;)

      Usuń
  2. Muzyka jest jak dla mnie taka pasująca do Sheili :). Dobry wybór, Iara. Też bym przeczytała więcej, ale cóż... Ale wiesz, że lud się domaga... znaczy ładnie prosi o jeszcze :P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muzyka jest dla mnie właśnie takim motywem Sheili, jeśli pasuje, to bardzo się cieszę.:)
      Lud się domaga, ale my już mamy wpisane terminy, poza tym, jeśli damy więcej, to zapas nam się uszczupli i co wtedy będzie?:)

      Usuń
  3. Witam,
    komentuje dopiero pod 3. notką, gdyż dopiero teraz tutaj zajrzałam.
    Historia zapowiada się całkiem ciekawie, dlatego też z miłą chęcią będę nadal czytać to opowiadanie :D
    A więc: czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, cieszę się, że Ci się podoba, zapraszamy zatem na kolejne rozdziały:)

      Usuń
  4. Witam :) Tematyka aniołów, należy do jednej z moich ulubionych.Po wspaniałym prologu, tak się rozpędziłam że...ech. Szkoda że tak malutko (jak na dwa rozdziały). Nic to, trzeba się dostosować i uzbroić w "anielską" cierpliwość" :D Będę zaglądała, bo zapowiada się naprawdę interesująco. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maju, na Ailes jest jeszcze jeden rozdział, który tutaj wstawimy w niedzielę:) :) Pozdrawiam;)

      Usuń