Od autorek

Od autorek

Drodzy Czytelnicy! Zapraszamy na epilog Doriana. Dziękujemy wszystkim,
którzy komentarzami dawali nam znać, że nasza powieść nie znika bezowocnie
w głębinach Internetu. Zapraszamy także na Szczyptę magii.
Pozdrawiamy i czekamy na Wasze opinie;)

15.08.2015

Rozdział XVIII. Część 1



***Sheila***
            Stało się. To już, myślałam, spoglądając na tłumy gości. Wpatrywali się we mnie szepcząc między sobą, a ja czułam się, jakbym była manekinem na wystawie sklepowej. Bardzo drogim i niespotykanym manekinem, drogocennym okazem, który każdy chciał zobaczyć z bliska. Tak więc patrzyli, siedząc na tyle blisko, na ile pozwalało im ustawienie stołów i czujne spojrzenie mojego małżonka. Wciąż nie docierało do mnie, że główna część ceremonii dobiegła końca. Zostałam mężatką i choć byłam zakochana w Dorianie, a sam ślub dawał mi wiele przywilejów, wciąż czułam, jak strach ściska mi gardło. Jego zimne macki obejmowały mnie, wprawiając moje ciało w drżenie. Nie tak wyobrażałam sobie dzień zaślubin. Odetchnęłam głęboko i drgnęłam, czując dłoń Doriana, która spoczęła na moim kolanie.
            - Tęskniłaś? - Usiadł przy mnie, uśmiechając się połowicznie. Odnalazł moją dłoń i splótł nasze palce.
            - Gdzie byłeś? - szepnęłam, czując ulgę. Jeśli oczekiwałam przeprosin i długich wyjaśnień, to się pomyliłam. Powiedział tylko, że musiał czegoś dopilnować, po czym sięgnął po kielich z winem, kończąc temat.
            Przewróciłam oczami. Piękny początek małżeństwa. Dostrzegłam Varysa przemierzającego tłum. Może to jego powinnam zapytać? Jeśli raczy mi cokolwiek powiedzieć... Pokręciłam głową, na razie rezygnując z tego pomysłu. Sięgnęłam po szklankę wypełnioną wodą i upiłam łyk. Salę wypełniali goście, część przeniosła się do ogrodu poprzez wysokie, szklane drzwi. Niebo zdążyło ściemnieć, poza gwiazdami i świecami płonącymi w kandelabrach zawieszonych na każdej ze ścian, jedynym źródłem światła były błękitne ogniki. Zapewne byłabym nimi zachwycona, gdyby wszystko tak mnie nie przytłaczało.
            Wciąż nie docierało do mnie, że jestem mężatką. Że wypowiedziałam te wszystkie niewiarygodnie przysięgi, które równie dobrze mogłyby czynić mnie jego niewolnicą. Głupia, tak przecież nie będzie. Zostałam jego żoną, a więc moje prawa były równe tym, które przysługiwały jemu. Od teraz byłam panią tego miejsca, a to dawało mi przywileje. Mogłam zadbać o to, by nikt więcej nie ucierpiał z ręki Doriana i jego sług. Mogłam zadbać o bezpieczeństwo moich bliskich. Mogłam zapobiec wojnie, którą groziły anioły. Myślałam o tym wiele razy i miałam zamiar wykorzystać przysługujące mi przywileje.
            Zerknęłam na Doriana. Podczas jego nieobecności miałam okazję poukładać sobie wszystko, czego dziś doświadczyłam. Męki, jakim poddawały mnie stylistki, kojący głos Genevieve, która w końcu je odesłała i postanowiła zająć się mną sama. Zadbała o wszystko, a potem zostawiła mnie, bym miała czas się uspokoić i wyciszyć, nim nadejdzie czas ceremonii. Chwile samotności zaowocowały paniką, która przytłoczyła mnie do tego stopnia, że zapragnęłam wyrwać się z zamku, zedrzeć z siebie tę nieprzyzwoicie drogą suknię i wskoczyć do jeziora. Właśnie wtedy zapukał Varys. Wpuściłam go niechętnie, zbyt podenerwowana, by z kimś rozmawiać, jednak był nieustępliwy.
            - Trzęsiesz się, dziewczyno. I ciągle chodzisz – zauważył po jakiejś minucie przyglądania się moim poczynaniom.
            - Och, jesteś bardzo spostrzegawczy – mruknęłam, nie przestając krążyć.
            - Cenię sobie zdolność obserwacji – przyznał powoli, siadając na moim łóżku. - I jako zarządca jestem zobowiązany nakłonić cię, byś usiadła, inaczej wydepczesz dziurę w podłodze.
            Zatrzymałam się i posłałam mu gniewne spojrzenie.
            - Żartujesz sobie ze mnie? Właśnie teraz? - Podeszłam do niego i dźgnęłam go palcem w pierś, na co uśmiechnął się z rozbawieniem. - Oświadczam ci, że za kilka godzin będę panią tego domu i za takie zachowanie będę mogła kazać ci szorować podłogi.
            - Jestem na twe rozkazy, pani. - Uśmiechnął się szerzej. Bezczelny typ. - Co potem? Powinienem nauczyć się żonglować, podając do stołu?
            Parsknęłam i odwróciłam się, znów przemierzając pokój. Dopiero przy oknie pomyślałam, jak głupio musi to wyglądać. Zatrzymałam się i westchnęłam, spoglądając w dal. Widziałam już schodzących się gości.
            - Dlaczego przyszedłeś? - zapytałam cicho.
            Pomyślałam, że nie odpowie, kiedy nie zrobił tego od razu. Wystraszyłam się nawet, że byłam niemiła i sobie poszedł, ale chwilę później poczułam na ramieniu jego dłoń. Odwróciłam się powoli, spoglądając w twarz demona strachu.
            - Pomyślałem, że będziesz potrzebowała paru słów otuchy. Czuję twoje przerażenie na kilometr, dziewczyno. - Przyjrzał mi się uważnie. - Czego się boisz?
            - Wszystkiego. Niczego. Nie wiem. - Posłałam mu rozpaczliwe spojrzenie. - Dlaczego ja to robię?- zapytałam głupio, nim zdołałam ugryźć się w język.
            - Zastanówmy się... - Oparł ręce na moich ramionach. - Może dlatego, że jesteś zakochana? Albo... - Zerknął na mnie. - Chronisz bliskich. Trafiłem?
            Zamrugałam z przerażeniem i cofnęłam się gwałtownie, odwracając się do niego plecami. Wiedział? Wiedział o groźbach, które zmusiły mnie... no jasne, że się domyślił, nie był idiotą! Zacisnęłam pięści, oddychając gwałtownie.
            - Myślę, że jedno i drugie. I wiesz co, dziewczyno? - usłyszałam jego głos i objęłam się ramionami, nie mając odwagi na niego spojrzeć. - Myślę też, że po prostu tego chcesz. Oczarował cię mimo całej tej powierzchowności dzikusa, a może właśnie dzięki niej. I nie ma w tym nic złego.
            - Jaka córka zakochuje się w kimś, kto chce skrzywdzić jej ojca? - usłyszałam swój szept. Aż do tej pory nie przypuszczałam, że właśnie to tak mnie martwi.
            - Myślę, że tylko bardzo kochająca córka poświęciłaby swoją wolność, by ratować ojca. Masz prawo odnaleźć w tym szczęście, Sheilo. - Drgnęłam, słysząc moje imię. Tak rzadko go używał. - Będziesz potrzebowała prawdziwej siły, by dać sobie z tym wszystkim radę. Ale udźwigniesz to.
            Spojrzałam na niego przez ramię. Wydawało się, że wierzy w to, co mówi. Powoli skinęłam głową. Poradzę sobie.
            - Naprawdę jestem w nim zakochana.
            Przytaknął.
            - Wiem. - Podszedł i poprawił diadem na mojej głowie. - To twój dzień. Jesteś piękna, a tam na dole czekają setki gości, którzy pragną choć przez chwilę na ciebie spojrzeć. - Dotknął mojego policzka. - Odwagi. Walcz o swoje szczęście, dziewczyno.
            Pochylił się i złożył pocałunek na mojej skroni. Nim odzyskałam zdolność oddechu, wyszedł, zostawiając mnie samą. Zdecydowaną.
            Odetchnęłam, odstawiając szklankę i spoglądając na gości wirujących w tańcu. Z trudem powstrzymałam się, by nie podrapać nowo nabytego znamienia. Dokuczało mi słabym pieczeniem.
            - Mam wrażenie, jakbym znalazła się w jakiejś innej rzeczywistości i tylko oglądała to wszystko – powiedziałam cicho do mojego małżonka. Spojrzał na mnie i objął ramieniem.
            - Nadal się stresujesz, moje śliczne pisklątko?
            - Nie wierzę, że to już... Nie czuję żadnej zmiany, a wiem, że zmieniło się wszystko – wyjaśniłam, na ile umiałam.
            - Zostałaś moją żoną, a ja twoim mężem, to wiele zmienia w naszym życiu. Na lepsze. - Uśmiechnął się. Miałam nadzieję, że tak właśnie będzie. Lepiej.
            - To wypada, żeby pan młody do tej pory nie poprosił żony do tańca? - zmieniłam temat, mając nadzieję, że nogi nagle się pode mną nie ugną.
            - Wybacz mi takie uchybienie, moja piękna żono. - Dorian upił łyk wina i wyciągnął rękę w moja stronę. - Z przyjemnością je naprawię.
            Podałam mu dłoń i pozwoliłam poprowadzić się na parkiet, pomiędzy inne pary kołyszące się w rytm muzyki. Ogniki zawirowały nad nami. Dorian objął mnie, spoglądając mi w oczy; chwilę później i my wirowaliśmy w tańcu. Moja suknia doskonale dopasowywała się do każdego ruchu, a blask ogników odbijał się w zdobiących ją klejnotach. Zadziwiające, jak lekka była, pomimo wszystkiego, co zostało w nią wszyte. Obróciłam się, powracając w ramiona Doriana. Był dobrym tancerzem, ani razu nie pomylił kroków, prowadząc mnie pewnie, jakby robił to od zawsze.
            Czy równie pewnie poprowadzi mnie przez życie? Przysunęłam się do niego, gdy muzyka zwolniła.
            - Zaskakujesz mnie. Kobiety musiały zabijać się o taniec z tobą.
            Roześmiał się.
            - Cóż, w moich czasach walki kobiet nie były zbyt popularne, ale zdarzało się...
            - Walki kobiet? - zdziwiłam się.
            - O mężczyzn. To mężczyźni wybierają kobiety, a nie odwrotnie, więc takie walki zwykle są bezcelowe, chyba, że mężczyzna lubił agresywne kobiety.
            Posłałam mu zdumione spojrzenie. W ich czasach kobiety naprawdę walczyły o mężczyzn? To wydawało się nie do pomyślenia.
            - Ale... było was za mało czy jak?
            - Może za mało tych przystojnych? - Wzruszył ramionami. - Nie wnikałem.
            - Daj spokój, przecież to nie uroda jest najważniejsza – zaoponowałam, a potem przyjrzałam mu się uważnie. - Biły się o ciebie? - zniżyłam głos.
            - Zdarzyło się – mruknął. - Choć dla mnie to bezsensowne. I tak żadna nie była w moim typie.
            - Bo wolisz te, które się opierają. - Uśmiechnęłam się, kładąc głowę na jego ramieniu.
            - Wolę takie jak ty, wcale nie dlatego, że się opierałaś – zaprotestował Dorian, zerkając na mnie z lekkim uśmiechem.
            Przyjęłam to skinieniem głowy i skupiłam się na tańcu. Nie byłam pewna, czy jesteśmy na parkiecie kilka minut, czy kilka godzin, jednak z każdą chwilą czułam coraz silniejsze zawroty głowy. Było mi gorąco i duszno, nie przywykłam do tłumów, a goście przybyli setkami.
            - Muszę odpocząć – szepnęłam.
            - W porządku. Usiądziemy, czy chcesz wyjść na zewnątrz? - Spojrzał na mnie uważniej. - Źle się czujesz?
            - Strasznie tu duszno. Muszę odetchnąć świeżym powietrzem choć przez chwilę.
            - W takim razie przejdźmy się, moje pisklątko. - Objął mnie w pasie i ruszyliśmy w stronę drzwi. Wsparłam się na nim, szukając oparcia, które chętnie mi zapewnił. Minęliśmy spoglądające na nas demony i wyszliśmy do ogrodu. Dorian poprowadził mnie na różaną ścieżkę, jak lubiłam nazywać alejki, cały czas mnie obejmował.
            - Przepraszam, to wszystko mnie przytłoczyło, te tłumy, zapachy...
            - Pewnie nigdy nie byłaś na takim przyjęciu, prawda? A jak dodać, że to nasz ślub, nic dziwnego, że czujesz się przytłoczona. - Pocałował mnie w policzek.
            - Nie, ojciec nie lubi organizować przyjęć, Genie raz go namówiła, ale zaraz po tym, jak przywitałam się ze wszystkimi, uciekłam do jeziora. Marna ze mnie dusza towarzystwa. - Odetchnęłam głęboko. Powietrze było rześkie, chłodne, jak to nocą, ale nie zimne. Poczułam się znacznie lepiej, mogąc rozkoszować się czystym zapachem nocy, a nie mieszanką perfum i potraw.
            - Genie zawsze lubiła przyjęcia. - Uśmiechnął się. - Jest świetną organizatorką.
            - To prawda, wszystko co dla nas zorganizowała, jest niesamowite – zgodziłam się, idąc powoli. Czułam wodę przyzywającą mnie z oddali.
            - Sam ślub również. - Zerknął na moją łopatkę. - Doskonale sobie poradziłaś. - Uśmiechnął się.
            - Trochę piecze – poskarżyłam się. O tym nie wspomniał. - Ale to nic.
            Oddaliliśmy się na tyle, że muzyka była tylko cichym przypomnieniem, że w zamku wciąż świętują nasze małżeństwo.
            - Naprawdę? - Z niepokojem przyjrzał się znakowi. - Wygląda tak, jak powinien...
            - To nic, nie przejmuj się. Bardziej irytuje, niż boli. Myślę, że niedługo to minie.
            - Mam nadzieję. Jeśli nie, spróbujemy coś na to zaradzić.
            - Nic mi nie będzie – zapewniłam go. Czułam, że każdym krokiem zbliżamy się do jeziora. - Nie musisz się martwić.
            - Ale gdyby coś się działo, mów od razu. - Pochylił się i pocałował mnie w szyję.
            Uśmiechnęłam się i ścisnęłam jego dłoń. Minęliśmy jeszcze kilka krzewów i przed nami zalśniła tafla jeziora. Odetchnęłam, rozkoszując się zapachem wody. Nic nie uspokajało mnie tak, jak odgłosy małego wodospadu i plusk podpływających do brzegu ryb.
            - Dasz mi chwilę? Zanim wrócimy do gości?
            - Pewnie. Właściwie to nie musimy tak szybko wracać, ceremonia trwa trzy dni, więc nie mamy obowiązku ich dzisiaj żegnać. - Usiadł na jednym z głazów i zrobił miejsce obok siebie.
            - Ale czy to nie będzie niestosowne? To nasze wesele...
            Spojrzałam na głaz, zastanawiając się, czy nie pobrudzę sukni. Po namyśle uznałam, że lepiej, jeśli postoję. Podeszłam do jeziora i kucnęłam, zanurzając dłoń w wodzie. Ostrożnie przemyłam  piekącą skórę.
            - Nie, nie będzie. Wątpię, żeby ktoś o tej porze miał pretensje, że nas nie ma.
            O tej porze? Spojrzałam w niebo, zastanawiając się, która może być godzina.
            - Jakaś kolejna tradycja? Zniknięcie pary młodej? - zagadnęłam, wstając. Podeszłam do Doriana, spoglądając na zamek pełen światełek. Nawet tutaj, nad jeziorem, błąkało się kilka ogników. Mogłam się domyślić, że będą próbowały numerów.
            - Zawsze możemy ustalić nową. - Spojrzał na mnie z błyskiem w oku. - To nawet ciekawy pomysł.
            - Taką jak spędzanie nocy nad jeziorem? - Uśmiechnęłam się. - A może pływanie nago przy świetle księżyca? - zażartowałam. Jego uśmiech się poszerzył.
            - Nie mam nic przeciwko.
            - Oczywiście, mężczyźni nigdy nie mają nic przeciwko, gdy chodzi o rozbieranie – uznałam i przycupnęłam na skraju głazu. Westchnęłam cicho. - Jak tu spokojnie.
            - Spokojnie, cicho i bardzo przyjemnie. - Objął mnie ramieniem.
            - O wiele bardziej lubię taką ciszę niż gwar przyjęć. Ale postaram się przywyknąć. - Zerknęłam na niego. - Wciąż nie wierzę, że to się stało.
            - To pora uwierzyć. - Pocałował mnie w policzek. Skinęłam głową i zachichotałam, wtulając się w jego ramiona.
            - Wujek Rafael płakał podczas ceremonii. Starałam się nie zwracać uwagi, ale... - Znów się zaśmiałam.
            - Też to zauważyłem. On zawsze taki płaczliwy? - Pocałował mnie w czubek nosa.
            - Nie, tylko czasem, jeśli bardzo się wzruszy. Jestem jedyną żywą nefilim, jaką zna, poza tym przyjaźni się z moim ojcem... No i on naprawdę wierzy w miłość i szczęśliwe zakończenia. Widzi świat inaczej niż większość z nas.
            Pokiwał głową.
            - Nietrudno zauważyć. - Zerknął na moje włosy. - Skoro już nie wracamy... mogę je rozpuścić?
            Zamrugałam. Nie wracamy? Czyżby miał dość tłumów tak samo jak ja? Skinęłam głową, dając mu moje pozwolenie.
            Uśmiechnął się, sięgnął do moich włosów, zdjął diadem razem z welonem i odłożył na bok. Ostrożnie wyjął z włosów spinki, a kiedy skończył, ciężkie loki opadły mi na ramiona. Przyglądał mi się przez chwilę.
            - Idealne piękno – stwierdził.
            Odwróciłam wzrok zarumieniona.
            - Cieszę się, że ci się podoba. Naprawdę długo się dziś szykowałam.
            - Oczywiście, że mi się podobasz. - Dotknął dłonią mojego policzka i pocałował mnie w usta. Lubiłam jego pocałunki. Ten moment, kiedy nasze oddechy stawały się jednym. Objęłam go za szyję, poddając się pieszczocie.
            - To dobrze – szepnęłam. - Nie uwzględniam reklamacji.
            Zaśmiał się cicho i kontynuował pocałunek, jedną ręką trzymając mnie w pasie, a drugą wsuwając w moje włosy. Nie zaoponowałam, kiedy przysunął mnie bliżej. Zamiast tego westchnęłam cicho, delektując się pocałunkiem, szumem wody i zapachem mojego małżonka. Pocałunek stał się bardziej namiętny, a jego dłoń błądziła po moich plecach. Nagle odczułam, jak wiele odsłaniał taki krój sukni. Zadrżałam, czując dotyk na nagiej skórze pod obojczykiem.
            - To też tradycja? - szepnęłam, przy przesunął ustami po mojej szyi.
            Zamrugał i zerknął na mnie.
            - Co masz na myśli, moje pisklątko?
            - Obcałowywanie panny młodej pod gołym niebem – odpowiedziałam cicho.
            - Niezupełnie. - Uśmiechnął się, zastanawiając się nad czymś, po czym wstał i wziął mnie na ręce. Obok jeziorka pojawił się duży koc. - Noc jest ciepła, ale możemy przejść do sypialni, jeśli wolisz, moja śliczna żono. - Spojrzał na mnie tym swoim szczególnym wzrokiem. Przełknęłam ślinę, rozumiejąc, co miał na myśli. To już. Ojej. Poczułam, że moje serce przyspiesza do szaleńczego rytmu.
            - Ale... - Litościwa boginko! - To... przecież tutaj każdy może... goście... - jąkałam się bez ładu i składu.
            - Nikt tu nie przyjdzie, jeśli otoczę ogród osłoną. Nikt nie wejdzie, nie zobaczy ani nie usłyszy. - Pocałował mnie w szyję. - Wybierz tylko miejsce, moja Sheilo.
            Ojej do potęgi! Mruknęłam, oblewając się rumieńcem. W końcu skinęłam głową.
            - Możemy zostać.
            Posadził mnie na kocu, a sam usiadł obok. Przesunął dłonią po moim policzku, potem szyi i ramionach. Spojrzał na mnie.
            - Drżysz, pisklątko?
            - Co? - Zamrugałam. Miał rację, drżałam. Och, ogarnij się, głupia nimfo, jesteś mężatką. I przecież on ci się podoba, prawda? Prawda. - Trema – odparłam cicho.
            Odgarnął kosmyk moich włosów do tyłu i pocałował mnie w usta.
            - Zaraz zapomnisz o tremie. - Przysunął się jeszcze bliżej, masował palcami moje plecy, cały czas mnie całując.
            Oby się nie mylił, pomyślałam, lekko uginając nogi w kolanach. Wyciągnęłam ramiona za plecy, podpierając się, by nie upaść. Poddałam się pocałunkom. Po chwili przerwał pieszczotę i odsunął się na tyle, by na mnie spojrzeć. Zadrżałam.
            - Pewnie za chwilę pożałuję tego, co powiem, ale... nie chcę cię zmuszać. Jeśli potrzebujesz czasu, dam ci go. Ile zechcesz. - Dotknął mojego policzka. - Możesz odmówić.
            Przyglądałam mu się zdumiona. Nie spodziewałam się, że zachowa się w ten sposób. Uśmiechnęłam się kładąc dłoń na jego dłoni, te kilka słów dało mi więcej siły niż wszystko inne. Czekał na moją odpowiedź i widziałam, że naprawdę go obchodzi, że w tej chwili pozwolił mi stawiać warunki.
            - Mam się odsunąć? - zapytał cicho. Przygryzłam wargę i pokręciłam głową.
            - Ani się waż – odparłam, przyciągając go do siebie. Mruknął z zadowoleniem, wracając do całowania.
            Całował mnie po szyi, muskał ustami ucho, potem ramię i dekolt. Omijał jedynie lewą łopatkę, pamiętając pewnie, co mówiłam o pieczeniu. Jego dłoń, głaszcząca moje plecy, powędrowała do przodu, przesuwając się moim brzuchu w górę. Sapnęłam, kiedy jego palce musnęły moją skórę nad krawędzią stanika. Uniosłam prawą rękę i położyłam ją na piersi Doriana, lewą wciąż się podpierając.
            Uśmiechnął się i pocałował mnie w usta, tym razem intensywniej. Jego dłoń wciąż błądziła po moim dekolcie, poczułam, jak delikatnie i powoli muska palcami moją skórę. Miałam wrażenie, że płonie pod jego dotykiem, że drobne muśnięcie wywołuje ogromną reakcję. Nasze oddechy mieszały się, przyspieszając, a moje serce chyba właśnie pobiło rekord, szykując się do wyskoczenia z piersi.
            Kiedy na chwilę przerwaliśmy pocałunek, by złapać oddech, przesunął językiem po mojej szyi, potem niżej, zatrzymując się tuż nad krawędzią stanika. Natomiast jego dłoń przesunęła się na moje biodro, masując je delikatnie. Usiadłam wygodniej i powoli zsunęłam frak z jego ramion, po czym niepewnie sięgnęłam do guzików koszuli. Uśmiechnął się zachęcająco, sprawnie rozwiązał mój gorset, pocałował mnie czule i zsunął go w dół. Jego wzrok zatrzymał się na moich piersiach. Zarumieniłam się mimo świadomości, że wciąż mam na sobie halkę. Przełknęłam ślinę, odpinając ostatni guzik jego koszuli. Pocałował mnie ponownie, jednym ruchem zdjął koszulę i sięgnął do mojej spódnicy, szukając zapięcia.
            Cóż, najwyraźniej fakt, że odmawiałam mu przez cały tydzień narzeczeństwa, uczynił go niecierpliwym. Chrząknęłam i sama sięgnęłam ku dwóm niewielkim zapięciom. Podniosłam się na kolana, a gdy to zrobiłam, suknia opadła w dół. Spojrzałam na Doriana. Patrzył na mnie przez chwilę z wyraźnym zachwytem, po czym przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Posadził mnie na kolanie, ściągając suknię z nóg i odsuwając gdzieś na bok. Drugą dłoń wsunął powoli pod moją halkę. Przez cały czas nie przestawał mnie całować. Jęknęłam, czując gorąco rozchodzące się po moim ciele. Dreszcze przebiegały po skórze w ślad za jego dłońmi. A może torowały mu drogę? Niczego nie byłam już pewna, poddałam się Dorianowi całkowicie. Ściągnął ze mnie halkę i spojrzał na moje nagie od pasa w górę ciało. Potem jego dłonie powędrowały w ślad za wzrokiem. Wstrzymałam na chwilę oddech, gdy poczułam jego palce, zataczające kręgi coraz bliżej najwrażliwszych miejsc. Łaskawa boginko, co on ze mną robił! Miałam wrażenie, że moje serce stanęło, a krew na dłużej zatrzymała się na policzkach. Pocałował mnie ponownie w usta, po czym zszedł niżej, na dekolt i coraz niżej, przesuwając końcem języka po mojej skórze.
            - O rany – wyrwało mi się.
            Chwyciłam mocniej ramiona Doriana, bojąc się, że lada moment rozpłynę się w jego objęciach. Zamknęłam oczy, odchylając głowę do tyłu, podczas gdy moje palce bezwolnie zaczęły błądzić po nagich plecach mojego mężczyzny. Czułam jego oddech na skórze, jego język, rozpalający moje zmysły, usta, pieszczące moje ciało... Jego dłoń, głaszcząca mój brzuch, zsunęła się nieco niżej, pozbawiając mnie resztek bielizny. Zostałam całkiem naga. Otworzyłam oczy i napotkałam jego spojrzenie, pożądliwie przesuwające się po moim ciele. Przełknęłam ślinę i zsunęłam się z jego kolan.
            Tylko nie panikuj, nakazałam sobie, klękając i sięgając do zapięcia jego spodni. Spojrzał w moje oczy i uśmiechnął się zachęcająco. Kiedy udało mi się uporać z zapięciem, ściągnął spodnie, zostając w samej bieliźnie. Położył mnie powoli na kocu, całując namiętnie, z coraz większą pasją. Jego dłonie ponowiły wędrówkę po moim ciele.
            - Dobra boginko – mruknęłam, kiedy te dłonie zaczęły poczynać sobie śmielej. Nie przypuszczałam, że dotyk Doriana może być choć w połowie tak... zniewalający.
            Objęłam go, pragnąć znaleźć się jak najbliżej tego ciepłego, twardego ciała. Wsunęłam dłonie między nasze ciała, dotykając jego torsu. Usta Doriana ponownie zsunęły się na moją szyję, a jego dłoń przesuwała się powoli po moim brzuchu, coraz niżej i niżej... Każdy jego dotyk rozpalał moje ciało coraz bardziej, a to co przy tym czułam, było zaskakujące nawet dla mnie samej. Bliskość Doriana okazała się przyjemniejsza, niż mogłam sobie wyobrazić. Jęknęłam, poddając się wszystkiemu, co miał mi do zaoferowania. Jednocześnie przesunęłam dłonie na jego plecy, gładząc rozpaloną skórę.
            - Moja śliczna Sheila – szepnął mi do ucha, muskając je ustami. Gładził dłońmi moje biodra, uda, przesuwając jedną dłoń ku wewnętrznej ich stronie.
            Pragnęłam jego dotyku, czułam płonący we mnie ogień, a to jednocześnie podsycało moje pragnienie, jak i skrępowanie. Nigdy nie przypuszczałam, że będę z mężczyzną w taki sposób. Że pozwolę mu patrzeć na moje nagie ciało, a tym bardziej dotykać. Najdziwniejsze, że chciałam tego. Chciałam czuć go wszędzie. Sapnęłam, gdy jego dłoń odkryła najbardziej intymne miejsce mojego ciała. Dobra boginko!
            - Jeszcze – poprosiłam, zapominając o granicach przyzwoitości. Mogłam myśleć tylko o Dorianie, o jego dłoniach i ustach. Zacisnęłam palce na jego ramionach i przesunęłam ustami po jego szyi. Nagle bardzo zapragnęłam poczuć smak jego skóry.
            Gdy to zrobiłam, westchnął, nie przestając pieścić mojego ciała. Drugą ręką sięgnął po swoją bieliznę i sprawnie się jej pozbył. Zamarłam, spoglądając na niego, po czym szybko odwróciłam wzrok. Na morskie głębiny, nigdy dotąd nie widziałam nagiego mężczyzny. Odetchnęłam głęboko, czując powracające rumieńce. A potem spojrzałam ponownie.
            Uśmiechnął się, dotknął mojego policzka i pocałował mnie czule. Następnie jego dłonie i usta powróciły do pieszczenia mojego ciała. Przyciągnęłam go bliżej i pocałowałam. Jednocześnie moje palce obrysowały każdy mięsień jego piersi i brzucha. Zsunęłam się niżej i musnęłam ustami bliznę, którą miał pod sercem.
            Zatrzymał się na sekundę jakby zaskoczony, spojrzał w moją twarz, przyciągnął nieco wyżej i pocałował, długo, powoli i z czułością. Mruknęłam cicho, wtulając się w jego ramiona. Czułam, jak jego ciało ociera się o moje i było to cudowne uczucie. Właściwe. Nagle zapragnęłam, by ta noc trwała wiecznie. Usiane gwiazdami niebo, koc na miękkiej trawie, krążące nad nami ogniki i my spleceni w uścisku. Przesunęłam dłonią po jego plecach, nie przerywając pocałunku. Potem zsunęłam ją niżej, chcąc poznać jego ciało. A potem nauczyć się go na pamięć.
            Poznawałam jego ciało coraz dokładniej, a on moje. Chciałam mieć go coraz bliżej i bliżej. Ten dotyk uzależniał, sprawiał, że płonęłam od wewnątrz, a skóra mrowiła, domagając się jego dotyku. Myśli odeszły, a z nimi obawy, które dręczyły mnie przez te wszystkie dni. Nie bałam się już, nie zastanawiałam, pozwoliłam, by moje ciało przejęło kontrolę.
            Dłonie Doriana zacisnęły się na moich biodrach, kiedy mnie całował. Rozluźnił uścisk, powoli sunąc w dół, wzdłuż moich łydek. Podciągnął moje kolana ku górze, nakłaniając mnie do ugięcia nóg, a potem jego dłonie znów powędrowały ku górze, rozchylając moje uda. Zadrżałam, kiedy otarł się o mnie w najbardziej intymnym miejscu. Przerwał pocałunek, spoglądając mi w oczy, kiedy nie zaprotestowałam, przesunął ustami po moim policzku, szepcząc moje imię.
            Krzyknęłam cicho, kiedy naparł na mnie i wypełnił sobą. Ukłucie bólu nie było jednak tak silne, jak sądziłam. Usta Doriana odnalazły moje, a dłoń musnęła policzek.
            - W porządku? - szepnął. Skinęłam głową, uspokajając oddech. Uśmiechnął się nieznacznie i poruszył się we mnie, obserwując moją reakcję. W końcu znów mnie pocałował, a jego ruchy stały się płynne. Poddałam się temu, podczas gdy dyskomfort, który odczułam na początku, zaczął przeradzać się w coś przyjemnego.
            Zamknęłam oczy, obejmując go, gdy wtulił twarz w zagłębienie przy mojej szyi i westchnęłam, dopasowując się do jego rytmu. Dobra boginko, a zatem to było to uczucie, kiedy dwoje ludzi łączyło się w jedno. Inne niż wszystko, czego doświadczyłam w całym moim życiu, w niczym nie przypominało zespolenia z wodą, co często robiły nimfy. Niesamowite. Doznania były tym silniejsze, im pełniej się im oddawałam. Nie, oddawałam się mężczyźnie. Mężczyźnie, którego poślubiłam. Przesunęłam dłońmi po jego ramionach i zacisnęłam na nich palce. Wciąż odczuwałam lekki ból towarzyszący ruchom Doriana, jednak w gamie wszystkich doznań, jakich doświadczałam, wydawał się niknąć. To naprawdę było miłe. Przyjemniejsze niż mogłam przypuszczać.
            Kiedy otworzyłam oczy, odniosłam wrażenie, że wszystko wokół wiruje. Zacisnęłam mocniej palce na ramionach Doriana. Nie potrafiłam już odróżnić gwiazd od ogników. Mogłam tylko czuć.
            Przewróciłam się na bok, szukając najwygodniejszej pozycji. Zorientowałam się, że chłód, który zaczął mi doskwierać, jakiś czas temu zniknął, a posłanie jest o wiele bardziej miękkie niż poprzednio. Otworzyłam oczy, czując na skórze dotyk satyny. Nade mną dostrzegłam biały baldachim opadający po obu stronach wysokiego i niezwykle miękkiego łóżka. Wokół mojej głowy leżały stosy poduszek różnych rozmiarów, jednak wszystkie były białe. Poszewki z satyny lśniły w świetle ustawionych w całym pokoju świec. Dopiero po chwili zrozumiałam, że to nasza sypialnia. Służba bardzo się postarała, szykując ją na dzisiejszą noc.
            Przekręciłam się i napotkałam spojrzenie Doriana leżącego tuż obok. Uśmiechnął się i sięgnął do mojego policzka, odgarniając kilka kosmyków, które opadły mi na twarz. Przebiegł wzrokiem po moim nagim ciele, a w jego oczach ponownie ujrzałam zachwyt.
            - Mógłbym patrzeć na ciebie całymi godzinami – powiedział cicho. - Moja piękna żono.
            Przysunęłam sobie jedną z poduszek i położyłam na niej głowę, nie spuszczając wzroku z twarzy męża. Skromność kazała mi sięgnąć po leżący w nogach łóżka koc i okryć się nim, jednak moje ciało oponowało przeciwko wszelkiemu ruchowi.
            - Sądziłam, że widziałeś już wszystko – odpowiedziałam cicho.
            - Ciebie dopiero dzisiaj. - Znów się uśmiechnął, nie przestając na mnie patrzeć. - Na taki widok warto było poczekać te cztery tysiące lat. - Uśmiech się poszerzył.
            - Które przespałeś – przypomniałam mu. - Jak dostaliśmy się do sypialni? - Podciągnęłam pod siebie nogi, szukając wygodnej pozycji.
            - Przeniosłem nas – wyjaśnił. No tak, od razu powinnam była o tym pomyśleć.
            Przeciągnęłam się i zarumieniłam, widząc jego spojrzenie. Przyglądał mi się z wyraźną przyjemnością, przesuwając wzrokiem wzdłuż całego mojego ciała i zatrzymując go na dłużej w niektórych miejscach. Chrząknęłam, mając nadzieję, że zrozumie, ale tylko się uśmiechnął. Westchnęłam i przewróciłam się na brzuch, wtulając twarz w poduszkę. Najwyraźniej również w tej pozycji stanowiłam fascynujący widok. Poczułam dłoń przesuwającą się po moich plecach. Ledwie muśnięcie, nic nachalnego. Mruknęłam i przymknęłam oczy.
            Usłyszałam cichy śmiech, a potem jego dłoń znalazła się w moich włosach. Najwyraźniej postanowił pobawić się moimi lokami.
            - Zdaje się, że bardzo ci wesoło – zerknęłam na niego. - I wciąż jesteś pełen energii.
            - To źle? - zapytał, układając moje loki na karku i cofając rękę.
            - Nie. Ale kiedy tak się wiercisz, jestem zmuszona przytulać się do poduszki...
            - Ja leżałem przez cały czas w tej samej pozycji – zaoponował Dorian, ale przewrócił się na plecy. - Chodź tu do mnie, moje pisklątko.
            Uśmiechnęłam się i wypełniłam żądanie, z przyjemnością wtulając się w ramiona męża. Pocałowałam go krótko i ułożyłam głowę na jego piersi, po czym westchnęłam zadowolona. Czułam dłoń Doriana, która gładziła moje plecy powolnymi ruchami. Zamknęłam oczy, poddając się tej leniwej pieszczocie. Palce muskały moją skórę, wędrując do karku i z powrotem – w dół, zatrzymując się nad pośladkami. Mruknęłam cicho, wsłuchując się w oddech męża. Jego spokojny rytm w dziwny sposób sprawiał, że czułam się bezpiecznie. Zapach świec dodatkowo koił moje zmysły.
 

12 komentarzy:

  1. Bardzo dziękuję za rozdział i info. Jak na razie obydwoje są szczęśliwi, ciekawe jak długo?

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaczynam się zastanawiać, jak wygląda u was wersja ocenzurowana, skoro ta jest niby bez cenzury.^^
    A jaki dobry sługa z tego Varysa, pomógł odpowiednio nastawić Sheilę do tego, co ją czeka, Dorian powinien być mu wdzięczny.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze jedna uwaga: Sheila sięgnęła raczej po koc, a nie po noc.^^

      Usuń
    2. Dzięki za zwrócenie uwagi, już poprawione;)
      A co do cenzury, czyżbyś spodziewał się jakiegoś porno?:P

      Usuń
    3. Varys myślał przede wszystkim o Sheili, a co do sceny erotycznej, to nie wiem czego Ty oczekiwałeś.:p

      Usuń
    4. W komentarzu poniżej jest mowa o stylu dosadnym - takiego się po waszym pytaniu o preferowaną wersję właśnie spodziewałem. Inaczej nie miałbym żadnych uwag co do stylu zgrabnego, a tak to się po prostu zastanawiam, jak by to wyglądało w wersji ocenzurowanej, skoro ta mi się taka już wydała.xD

      Usuń
  3. Opis miłosnych uniesień Doriana i Sheili wyszedł Wam bardzo zgrabnie. Podoba mi się, że nie jest taki dosadny, w stylu tych wszystkich dzisiejszych erotyków. Jak widać na razie Sheila z pożycia małżeńskiego jest zadowolona. Dorian taki czuły, taki układny... Istna sielanka. Zobaczymy jak długo to potrwa. Varys po raz kolejny pokazał swoje dobre serce i myślę, że Sheila będzie miała w nim silnego sprzymierzeńca w razie kłopotów. Dziękuję za rozdział. Pozdrawiam, Agnieszka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki miałyśmy zamiar, więc cieszymy się, że wyszło. :)
      Varys wspiera Sheilę jak może.;)

      Usuń
  4. Sheila tak się zamartwiała a tu nagle wszystko jej się podoba 😃 A Varys .. No cóż jak zwykle przyjacielski ale myślę że może z tej jego sympatii może coś więcej być 😈

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajnie wam wyszła wiadoma scena, tak nienachalnie i realistycznie :)

    A teraz pytanie jak Sheila wykorzysta swoje przywileje i na ile jej Dorian pozwoli ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. dziekuje za rozdziały, jak widac ceremonia slubna sie udała, Dorian wspaniale wprowadził ja w arkana miłosci, był bardzo delikatny dla niej ,teraz jest sielanka , jak długo potrwa?ona jest bardzo zakochana, on dba o nia i jej uczucia, co moze to zmienic?

    OdpowiedzUsuń