***Jasmiel***
Ogień rozprzestrzeniał się
błyskawicznie. Mimo że strażacy przystąpili do gaszenia, wiedziałam, że kilkoro
ludzi było w środku. Nie mogłam ich uratować. Ani ja, ani ktokolwiek inny.
Dwóch
braci, wracających właśnie z pracy. Dwudziestoletnie małżeństwo, świętujące w
Paryżu swoją rocznicę. Ojciec, który oddał matce dziecko, ale sam nie zdążył
już wyjść. Grupa młodych ludzi, zarabiająca na wspólny wyjazd do Włoch.
Niepełnosprawny mężczyzna, który nie miał szans, by wydostać się jako jeden z pierwszych.
Dwie starsze kobiety, sąsiadki, wracające z zakupów... i inni...
Drzwi
do metra nie zostały tak po prostu zablokowane. Wyczułam magię. Dlatego nie
wahałam się użyć mocy. Mimo to, przybyłam za późno. Udało mi się jeszcze
chwycić trzyletniego chłopca, którego podała mi matka, zanim moc wybuchu
odrzuciła nas w tył. Wszystko zaczęło się walić. Wciąż trzymałam dziecko w
ramionach, wiedząc, że już nigdy nie zobaczy swojej matki. Wokół mnie leżeli
ranni ludzie. Kiedy się uspokoiło, wstałam i podałam chłopca jakiejś
rozpaczającej kobiecie. Zgubiła z oczu brata, ale wiedziałam, że przeżył.
Powiedziałam jej o tym i poprosiłam, żeby zajęła się dzieckiem, po czym
ruszyłam w stronę rannych.
Nie
wolno nam było używać swoich mocy, chyba że w szczególnych wypadkach. Uznałam,
że nienaturalna katastrofa w metrze, na dodatek spowodowana przez magię, to
właśnie taki wypadek. Omijałam lżej rannych i tych, którzy z pewnością
przeżyją. Uklęknęłam przy umierającym mężczyźnie. Obok mnie już tłoczyli się
sanitariusze. Musnęłam jego pierś dłonią, sprawiając, że głęboka rana zaczęła
się goić. Zrobiłam tak samo z trzema innymi osobami. Tylko po to, by przeżyły.
Wiedziałam, że nie wolno mi przekroczyć granicy i nikt nie może dostrzec, co
robiłam.
Śmierć
była dla ludzi rzeczą absolutnie naturalną. Nie tylko dla tych starszych.
Młodzi oraz dzieci również umierali i to nie my o tym decydowaliśmy. Aniołowie
mogli ingerować w sposób nadnaturalny tylko wtedy, gdy otrzymali na to
pozwolenie. I gdyby w metro ktoś podłożył bombę, jedyne co mogłabym zrobić, to
opatrywać rannych jak zwykły człowiek. Ale gdy śmierć przychodziła z rąk kogoś,
kto nie miał prawa powrócić do świata żywych, była to zupełnie inna sprawa.
Kiedy
ranni trafili do szpitala albo właśnie byli przewożeni, a sytuacja zdawała się
być już opanowana, powolnym krokiem wyszłam na ulicę nad nami. Zrobiłam, co
mogłam, jednak nadal czułam, że to za mało. Dobrze, że akurat byłam w Paryżu,
niedaleko metra, gdy doszła do mnie wieść o katastrofie, jednak nie
przypuszczałam wtedy, kto był jej sprawcą.
Zatrzymałam
się przy jednej z fontann i umyłam twarz oraz dłonie. Następnie weszłam między
budynki, sprawdziłam, czy nikt mnie nie widzi i zniknęłam z paryskiej ulicy.
Archanioła
Michała znalazłam w jego biurze, miejscu, gdzie przebywał, gdy na Ziemi
pojawiał się problem. Nie miałam wątpliwości, że jest zapoznany z sytuacją.
Skłoniłam mu się, a on spojrzał na mnie życzliwie.
-
Jasmiel. Czy nie miałaś być na urlopie?
- Byłam przez trzy lata,
archaniele – odparłam.
-
Dostałaś dziesięć. Odpoczynek stanowczo ci się należy. - Michał wstał i zrobił
krok w moją stronę. Był najlepszym wojownikiem wśród archaniołów. Na co dzień
nosił wygodne ubranie: spodnie oraz luźną koszulę. W zasadzie na pierwszy rzut
oka wyglądał dostojnie i łagodnie. Miał krótkie jasnobrązowe włosy, równo
przystrzyżone z przodu, odrobinę dłuższe z tyłu, twarz, którą każdy człowiek
bez wahania określiłby jako anielską oraz życzliwe, jasnozielone oczy. I choć
nie wyglądał na groźnego, nie na darmo jego sława go wyprzedzała. Wielokrotnie
walcząc u jego boku, widziałam go w akcji i nie miałam wątpliwości, że nikt
nigdy go nie pokona. Był mistrzem, ale nie chwalił się tym wszem i wobec. Nie
musiał. Jego czyny, odwaga i waleczność mówiły to za niego.
-
Tak, panie. Ale sytuacja się zmieniła. Dziś wysadził metro. Wcześniej samolot.
Nie wiemy, jakie ma plany, a ludzie umierają bez powodu. - Spojrzałam mu w
oczy. Skinął powoli głową.
-
Rozumiem. Jeśli jego planem jest rozpętanie Armagedonu, z pewnością na to nie
pozwolimy.
-
Jak poznamy jego zamiary? Dobrowolnie ich nam nie wyjawi. - Pokręciłam głową.
-
Doszły do mnie słuchy, że ma zamiar pojąć za żonę córkę Azazeala.
Zamrugałam
zdziwiona.
-
Wydawało mi się, że pragnie jego śmierci, a teraz żeni się z jego córką?
Jeśli
miałam być szczera, ta wiadomość ucieszyła mnie bardziej, niż gdyby potwór,
którego przebudziły dwa żądne władzy diabły, zabił Azazeala. Kiedyś, dawno
temu, walczyłam pod jego przywództwem. Kiedy był jeszcze aniołem. Byliśmy teraz
po przeciwnych stronach – on diabeł, ja anioł, ale nie życzyłam mu śmierci. Tym
bardziej z rąk kogoś z pradawnej rasy Panów.
-
Tak się złożyło, że to brat Genevieve. Tej,
którą oszczędziliśmy za sprawą wstawiennictwa Azazeala. Zdaje się, że to
wpłynęło na decyzję przebudzonego – wyjaśnił Michał.
-
Powinnam porozmawiać z Genevieve? - zapytałam. Nie znałam jej, ale słyszałam,
że była wyjątkowo łagodna jak na tę rasę. W dodatku przyjaźniła się z
Azazealem.
-
Nie, od razu zorientuje się w sytuacji. - Michał westchnął i popatrzył na mnie
przez chwilę. - No dobrze, skoro już tak bardzo chcesz wrócić do pracy, znajdź
Sheilę, jego narzeczoną. Tylko bądź ostrożna.
-
Będę, dziękuję. - Uśmiechnęłam się szeroko na myśl o czekającym mnie zadaniu.
Pomaganie ludziom było bardzo interesujące, poznałam ich lepiej, zawarłam wiele
przyjaźni, ale to jednak nie to samo. Nie byłam stróżem, lecz wojowniczką. I
miałam wrażenie, że szykuje się coś, w czym mogłam wykorzystać moje
umiejętności. Pożegnałam się i wyszłam. Planowałam obserwować Sheilę, a gdy
nadarzy się okazja, ujawnię się, by ją poznać.
Nowa postać, i to w dodatku anielica - super!:D
OdpowiedzUsuńWidzę, że Jasmiel przypadła Ci do gustu^^
UsuńJak widać, nie tylko sukkuby lubię.^^
UsuńDopisać Ci anielice do opisu?:D
UsuńMusiałabyś dopisać wtedy jeszcze więcej stworzeń, więc chyba jednak nie warto.;)
UsuńSkoro tak twierdzisz^^
UsuńDorian zrobił się nieostrożny,przyzwyczaił się do robienia tego na co ma ochotę i nie ponoszenia konsekwencji, wzbudził zainteresowanie rady aniołów, czy oni postanowią go zlikwidować ? ciekawa jestem zaprzyjaźnienia sie Shelii z Jasmin, czy sie polubią?
OdpowiedzUsuńPowoli wszystko się okaże, co zrobią anioły i co planuje Jasmiel;p
UsuńBardzo dziękuję za rozdział. Dorian robi to na co ma ochotę, nie dba o konsekwencje swoich czynów. Liczy się tylko jego przyjemność, może trochę mu zależy na Shelii, ale pewnie do czasu, jest nowością, później mu się znudzi i co dalej?
OdpowiedzUsuńSheila też się trochę tego obawia:p
Usuńno i przez jego rzadze krwi i nieposzanowanie ludzkiego zycia zainteresowali sie nim i przy okazji Sheila aniołowie... zeby do niego sie dostac moga czasami ja wykorzystac a dlatego ze ona jest taka naiwna moze im sie to udac... dziekuje bardzo za nowy rozdzial :)
OdpowiedzUsuńDorian chyba faktycznie o tym nie pomyślał:P
UsuńOn o wielu rzeczach nie pomyślał. xD
UsuńMoże się jeszcze poprawi.^^
UsuńJaka zmiana, wow! Szkoda tylko, że dla anielicy taki króciutki rozdział, ale to będzie ciekawe urozmaicenie :)
OdpowiedzUsuńWielka szkoda, ale myślę, że dziewczyny się jeszcze pod tym względem poprawią.^^
UsuńMogę zdradzić, że Jasmiel jeszcze będzie;)
UsuńCo do poprzedniego rozdziału to wreszcie się pocałowali! Oprócz tych tortur bardzo pozytywny rozdział :D a w tym nowa postać! Nie mam jeszcze o niej wyrobionej oceny więc zobaczymy w kolejnych rozdziałach 😄
OdpowiedzUsuńTak, długo wyczekiwany pierwszy pocałunek już za nimi^^
UsuńA Jasmiel oczywiście jeszcze się pojawi;p
Dorian wkurzył górę. Ale heca. Ciekawe, czy anielica będzie próbowała przekabacić Sheilę na swoją stronę. Myślę, że nimfa jest osobą, którą będzie najłatwiej wykorzystać przez jej niewinność i nieświadomość. Tak więc szykują się kłopoty i mogę się tylko domyślać tego, że Sheila może skończyć ze złamanym sercem. Dziękuję za rozdział. Pozdrawiam Agnieszka :)
OdpowiedzUsuńNa pewno będzie się działo, wkurzone anioły to poważna sprawa^^
Usuń