***Dorian***
- Byłam przekonana, że umarłeś,
szukałam wszędzie, przysięgam. - Otarła łzy chustką. - A Ezekiel powiedział, że
nie mogę ci już pomóc i pomyślałam, że... - Pokręciła głową i znów mnie
uścisnęła. - Nigdy nie przestałam o tobie myśleć, przysięgam...
- Wiem, Genie. - Skinąłem głową,
wciąż trzymając ją w objęciach. - To nie twoja wina. Jedynym winnym jest anioł,
który mnie zranił. Obecnie diabeł. - Spojrzałem w stronę Azazeala. - Przez
niego leżałem w ziemi, a ty myślałaś, że nie żyję. Wybił naszą rasę, przyjaciół
i powinien ponieść karę.
Zamrugała i spojrzała na rzeczonego
diabła, który opierał się o drzewo ze znudzoną miną.
- Azz? To nie przez niego byłam
przekonana o twojej śmierci, tylko przez Ezekiela! Azz pomagał mi cię szukać.
To przyjaciel.
- Przyjaciel? Pomagał szukać? -
prychnąłem. - Chyba po to, żeby dokończyć dzieła. Gdyby nie pomoc Ezekiela,
umarłbym od rany, którą mi zadał.
Pokręciła głową.
- Ezekiel to podstępny drań. A Azz
pomagał mi z dobroci serca. Bo nie miałam nikogo innego, kto by to zrobił –
odparła z przekonaniem.
Pokręciłem głową z niedowierzaniem.
- Nie wiem, jakiej magii użył ten
diabeł, by namieszać ci w głowie, ale po jego śmierci z pewnością przestanie
działać – stwierdziłem, odsuwając się o krok i zbierając moc. Nie mogłem
pozwolić, by ten drań manipulował Genevieve. Nie byłem jednak w stanie go zaatakować,
bo siostra stanęła przede mną, zasłaniając go i pchnęła moje ramię.
- Nawet
nie próbuj! To mój przyjaciel, zrozumiałeś?
- Chętnie
się z nim rozprawię – wtrącił Azazel, sięgając po miecz.
- To jakiś nonsens, jak ktoś, kogo
zadaniem było wybicie naszej rasy, mógł zostać twoim przyjacielem? Genie,
przecież to niemożliwe. Najwyraźniej zamiast cię zabić, postanowił wykorzystać
do własnych celów. - Zacisnąłem dłonie, zastanawiając się, jak zaatakować
diabła, omijając siostrę.
- I uratował mi życie. - Zerknęła
przez ramię. - A ty, Azz, choć raz siedź cicho. Potrzebuję was obu, jasne?
- To
będzie trudne. On ma Sheilę.
Zobaczyłem
szok malujący się na twarzy siostry. Szok, który potem zmienił się w gniew.
-
Dorianie? Zaprzecz. Powiedz, że nie tknąłeś Sheili.
Wzruszyłem ramionami.
- Obciąłem jej kosmyk włosów.
Odrosną. Jak to uratował ci życie?
- Obronił. Zasłonił własnym ciałem i
nie pozwolił mnie skrzywdzić. Gdyby nie on, byłabym martwa. Oboje wiemy, że nie
miałam szans. Ich było pięciu. - Znów spojrzała na Azazeala. - A potem mnie
wyleczył.
- Dlaczego? - Spojrzałem
podejrzliwie na Azazeala, potem znów na Genie. - Jego aniołowie mieli rozkaz
zabijać każdego z naszej rasy.
- Nikogo nie skrzywdziła. - Diabeł
skrzyżował ramiona na piersi. - Mieliśmy ocalić ludzi, ona nikomu nie
zagrażała.
- Ludzi. Dla marnych ludzi
zabiliście całą rasę potężnych istot! Z pewnością pałają wdzięcznością, gdy
spotykasz ich w swoim Piekle – dodałem ironicznie. Wzruszył ramionami.
-
Zmieniłem priorytety. A teraz chcę odzyskać córkę.
Oparłem się o drzewo i skrzyżowałem
ręce na piersi. Zerknąłem na Genie. Nie pozwoli mi go zabić, a jeśli zrobię to
za jej plecami, przez najbliższe sto lat się do mnie nie odezwie. Niezbyt
ciekawa perspektywa, biorąc pod uwagę, że dopiero co ją odzyskałem.
Gdy Azazeal wspomniał o Sheili,
pojawiła się inna myśl. Początkowo trochę nieracjonalna, ale po przemyśleniu
uznałem to za trafny pomysł. Sheila była dla niego ważna. Mnie najchętniej by
zabił. Zatem co najbardziej go zaboli, upokorzy? Już wiedziałem. Tak, to był
idealny pomysł.
- A wiesz, co ja bym chciał? Żebyś
zostawił moją siostrę w spokoju.
- Nigdy nie trzymałem jej przy sobie
na siłę. To, że jest przy mnie to tylko i wyłącznie jej decyzja.
- To prawda, Dorianie – wtrąciła
Genie. - To ja go odnalazłam. I zostałam. Wiesz, że musisz wypuścić Sheilę,
prawda?
Teoretycznie tak. Ale w
rzeczywistości miałem jeszcze jedno wyjście. Spojrzałem na siostrę.
- Jesteś już dorosła i sama
dokonujesz wyborów. Musiałaś czuć się bardzo samotna, skoro wybrałaś akurat
tego diabła. - Wyciągnąłem rękę i dotknąłem jej dłoni. - A co do Sheili... Na
pewno się ucieszy. Mówiła mi o tobie, szkoda tylko, że nigdy nie wymieniła
twojego imienia...
Uśmiechnęła się. Ciepło w jej oczach
powiedziało mi, że zależy jej na nimfie.
- To bystra dziewczyna. I naprawdę
dzielna. Nic dziwnego, że ci nie powiedziała, jeśli chciałeś mścić się na
Azzie. Pójdziemy po nią?
O nie, to by popsuło moje plany.
- Najpierw sam z nią porozmawiam,
dobrze? A potem zaproszę cię do mojego zamku. - Uśmiechnąłem się. - To prawda,
że masz największą bibliotekę na świecie?
- Nie wiem czy na świecie, ale jest
dość duża. Azz wpadł na ten pomysł, kiedy dowiedział się, że lubię czytać. -
Westchnęła. - Dlaczego zwlekasz? Z Sheilą? Ona musi być przerażona...
Azazeal
postąpił krok do przodu i położył dłoń na ramieniu Genevieve.
- Bo coś
knuje, prawda? Znam się na kłamstwie, chłopcze, lepiej niż ktokolwiek.
Zwróciłem się do siostry, całkowicie
ignorując diabła.
- Nie zwlekam. Pójdę i powiem jej prawdę.
Czy to źle, że chcę, by usłyszała to ode mnie? - Uniosłem brwi pytająco.
- Dorianie, ona na pewno jest
przerażona...
- Dlatego lepiej, jeśli jak
najszybciej do niej pójdę, zamiast stać tutaj i się sprzeczać. - Skrzyżowałem
ramiona na piersi i spojrzałem na nią stanowczo.
- A potem ją przyprowadzisz?
- Potem osobiście przyjdziesz po nią
do zamku, na pewno ucieszy się na twój widok.
Westchnęła z niezadowoleniem, ale
wiedziałem, że ją przekonałem.
- Dobra,
idź. Ale jak się na ciebie poskarży, skopię ci tyłek.
- Nie
zostawię mojej córki w rękach...
- Azz,
wróci, obiecuję ci. On by mnie nie okłamał – wtrąciła Genevieve.
- Niedługo wracam. -
Posłałem jej uśmiech i przeniosłem się do zamku.
Świtało. Pierwsze promienie słońca
ledwo musnęły ziemię. Najpierw sprawdziłem, czy rodzinny klejnot jest na swoim
miejscu. Leżał w pudełeczku, do którego go włożyłem. Dobrze, że miałem go przy
sobie, gdy zasypiałem cztery tysiące lat temu. Nie myślałem, że tak szybko się
przyda.
Następnie ruszyłem w stronę sypialni
Sheili. Sądziłem, że jeszcze śpi, ale nie było jej w pokoju. Wyczułem ją na
dachu. Pojawiłem się tam i ujrzałem mała, słodką nimfę oglądającą wschód
słońca. Dach był wilgotny, a więc padało tej nocy. Siedziała z kolanami
podciągniętymi pod brodę i obejmowała się ramionami. Wzrok utkwiony miała
gdzieś daleko, wydawała się nieobecna. Nie zauważyła mnie.
- Sheilo? - Zatrzymałem się parę
kroków od niej. Spojrzała na mnie, nie ruszając się z miejsca. Nie odezwała
się. - Nie zabiłem twojego ojca – powiedziałem, uznając, że zacznę od
najistotniejszych dla niej rzeczy. - Za to poznałem twoją przyjaciółkę. Czemu
nie powiedziałaś mi, że ma na imię Genevieve?
- Żebyś wiedział, na kogo jeszcze
polować? To moja przyjaciółka, nie wydałabym jej – odparła cicho.
- To tylko imię, a takie istotne...
Sheilo, Genie to moja siostra. - Uśmiechnąłem się na myśl o niej. - Ona żyje.
Na twarzy Sheili odmalowało się
zdumienie. A potem przyszło zrozumienie.
- Dlatego ukrywał, kim jest... On ją
ocalił... - Zerwała się na nogi i nie bacząc na stromo ułożone dachówki,
podbiegła do mnie. - Ale to znaczy, że nie musisz się mścić! Nie zrobisz tego,
prawda?
- Myślałem, że ją zabił, ale
teraz... Wszystko się zmieniło. - Spojrzałem na Sheilę. Była śliczna. W każdym
calu. Piękne duże oczy wpatrywały się we mnie z nadzieją, a małe usta wydawały
się jeszcze bardziej kuszące. Czekało mnie trudne zadanie, ale musiałem
spróbować. Żeby nie było, że nie zapytałem. Ale najpierw przeprosiny. -
Chciałbym cię przeprosić. Za wszystko, co ci zrobiłem. Za lochy, za twój ból,
cierpienie, za to, jak cię traktowałem. Nie zasłużyłaś na to. Mam nadzieję, że
kiedyś mi wybaczysz... - dodałem cicho, nie przestając się w nią wpatrywać.
Sprawiała wrażenie, jakby
zaniemówiła. Patrzyła na mnie, otwierała usta i znów je zamykała. Nie wpływało
to dobrze na moją koncentrację. W końcu się uśmiechnęła, a ten uśmiech mógł
zastąpić słońce, które jeszcze nie wzeszło. Był taki ciepły i pełen radości.
- Nie było mi łatwo, ale skoro
żałujesz... Nie jesteś zły, to też widziałam. I jeśli naprawdę zależy ci na
przebaczeniu ode mnie, to je masz. Bo nie będziesz już się mścił, prawda?
- Oczywiście, że mi zależy. -
Wziąłem jej dłoń i pocałowałem lekko. - Dziękuję, Sheilo. Nie martw się, nie
muszę już zabijać twojego ojca. Jesteś jak światło w mroku, wiesz? -
Uśmiechnąłem się. - Tak jak sama zauważyłaś, jest we mnie mrok, ale ty jakimś
sposobem potrafisz go rozproszyć. To znaczy, że jesteś naprawdę wyjątkowa. -
Właściwie to nie kłamałem. Z pewnością na świecie nie było drugiej takiej
kobiety, o takim pochodzeniu, niezwykłej urodzie i charakterze.
Na jej policzkach wykwitły urocze
rumieńce, kiedy patrzyła na nasze dłonie, to na moją twarz. Musiała czuć się
zakłopotana, ale nie cofnęła dłoni. Zamiast tego przełknęła ślinę i wbiła we
mnie te wielkie oczy.
- Cóż... to bardzo miłe, co
mówisz... Chociaż chyba trochę przesadzasz, mówiąc o mnie. No ale... - Wzięła
głęboki oddech. - Teraz mnie wypuścisz, tak? Mogę wrócić do domu? - zapytała z
nadzieją.
- Nie jesteś już moim więźniem. Za chwilę
przyjdzie Genevieve. I nie, nie przesadzam. - Wciąż trzymałem jej dłoń. - Nigdy
wcześniej bym ci tego wszystkiego nie powiedział, ale mówiłaś, żebym ci zaufał.
Ufam ci. Ilekroć miałem kiepski humor, wystarczył twój uśmiech, krótka rozmowa.
Gdy odejdziesz, pewnie już nigdy więcej cię nie zobaczę... - dokończyłem cicho,
ciekawy, co odpowie.
Znów spojrzała na nasze dłonie i
przygryzła wargę.
- Właściwie przyjaźnię się z twoją
siostrą, więc pewnie jeszcze kiedyś na siebie wpadniemy. Poza tym Genevieve na
pewno nie pozwoli, byś miał zły humor, jestem tego pewna.
Puściłem jej dłoń. Niedobrze. Co
miałbym jeszcze powiedzieć? Co za uparta, mała nimfa.
- Wpadniemy na siebie? Równie dobrze
możesz od razu powiedzieć, że mój widok z pewnością cię nie ucieszy. Pewnie nie
powinienem się dziwić, poznałaś tylko tą najgorszą stronę mnie. - Odwróciłem
wzrok.
- Nie. Wcale tak nie myślę. - Tym
razem ona ścisnęła moją dłoń. - Naprawdę liczę na to, że jeszcze się zobaczymy.
I jestem pewna, że tak będzie. Kiedy nie grozisz i nie mordujesz, to można cię
nawet polubić. - Uśmiechnęła się.
Również się uśmiechnąłem. No,
wreszcie.
- Lubisz mnie, Sheilo?
- Kiedy nie chcesz zabić moich
bliskich i nie zakuwasz mnie w kajdany... Tak, lubię cię, Dorianie. Nie
sądziłam, że to dla ciebie ważne. - Poruszyła dłonią, ale jej nie zabrała.
- Ty jesteś dla mnie ważna. -
Uznałem, że nadeszła pora, zanim znowu zacznie myśleć o domu i stracę okazję.
Wyciągnąłem wolną dłoń. Manipulacja czasoprzestrzenią była jedną z moich
ulubionych umiejętności. To coś więcej niż teleportacja, którą dysponuje każdy
demon. Znaleźliśmy się w ogrodzie. Na horyzoncie widać było już wyraźnie
wschodzące słońce, a wokoło z pąków wyłaniały się kwiaty, napełniając świeże,
poranne powietrze swoim zapachem. - Skoro polubiłaś mnie mimo tego, jaki byłem,
zobaczyłaś we mnie coś więcej niż tylko bestię, która cię więzi, sprawiłaś, by
zaczęło mi na tobie zależeć, to jesteś tą jedyną. Nie chcę, żebyś odeszła.
Zostań przy mnie, a będziesz szczęśliwa. Potrzebuję cię, moje pisklątko. -
Uklęknąłem na kolano, a w mej dłoni pojawiło się pudełeczko z pierścionkiem.
Otworzyłem je. - Zostań moją żoną, Sheilo. - Przyciągnąłem jej dłoń do swojej
piersi.
Zdumienie malujące się na jej twarzy
było chyba równie wielkie jak mój zamek. Mimo to miałem nadzieję, że odpowie
twierdząco. Jak dotąd, żadna kobieta mi jeszcze nie odmówiła, choć nie o rękę
akurat prosiłem. Musiała to zrobić,
tylko tak mogłem dokonać zemsty, nie raniąc siostry. Sheila chyba jednak miała
inne zdanie, bo zabrała dłoń i spuściła wzrok.
- Nie mogę. Przepraszam. Tu nie ma
dla mnie miejsca. A ja... Nie kocham cię. Lubię, ale to nie to samo.
Przepraszam. - Splotła nerwowo palce.
- Mnie to nie przeszkadza. Nie
mogłaś mnie pokochać przez ten czas, który tu spędziłaś. Zgódź się, Sheilo, a
będziesz miała wszystko, co zechcesz, będziesz mogła spędzać czas z ojcem, z
przyjaciółmi, tylko powiedz: tak. Właśnie tutaj jest twoje miejsce. Przy mnie.
Nigdy cię nie skrzywdzę, zrobię, co trzeba, żebyś była tu szczęśliwa.
Musiała się zgodzić. Tak czy
inaczej. Już wkrótce będzie moja. Cała. Taka piękna, kusząca... A Azazeal
dostanie szału.
Pokręciła głową. Uparta nimfa.
- Ale mnie to przeszkadza. Jeśli mam
z kimś być, to tylko z miłości. I chcę wrócić do domu. Niczego więcej mi nie
potrzeba. Przepraszam.
No trudno. Próbowałem. Nie zgodziła
się. Tylko zapomniała o takim drobnym szczególe. Mnie się nie odmawia.
Wstałem i zmierzyłem ją wzrokiem.
Gdyby się zgodziła, byłoby o wiele prościej. A tak...
- Pamiętasz, że kiedyś obiecałaś
ofiarować swoje życie w zamian za ojca? To, że Azazeal nie zabił Genie, nie
znaczy, że nie zranił mnie śmiertelnie, że przez niego nie spędziłem tysiącleci
w ziemi. Wiesz, jak to jest, zasnąć na kilka dni, a obudzić się po kilku
tysiącach lat? Dowiedzieć się, że jestem ostatnim mężczyzną ze swojej rasy?
Potrafisz sobie wyobrazić, co czułem? Co nadal czuję? Możliwe, że tak, akurat
ty umiesz wiele zrozumieć. - Zrobiłem krok w jej stronę. - Ale wiesz co? Jestem
skłonny o tym zapomnieć. Z tobą nie będzie to takie trudne. Poza tym... Nie
skrzywdziłbym własnego teścia.
Cofnęła się. Niepewność, właśnie to
zobaczyłem w jej oczach. A także niepokój. I lęk. Nie tak miało być, ale nie
dała mi wyboru. Zgodzi się. Tak czy inaczej.
- Chyba nie do końca rozumiem... To
znaczy, wiem, że musi ci być bardzo ciężko... - Cofnęła się o kolejny krok. -
Ale powiedziałeś, że nie chcesz już się mścić...
- Nie muszę – poprawiłem ją. - Jeśli
zostaniesz moją żoną. Jak już mówiłem, nie skrzywdzę cię, pisklątko.
- To znaczy... Zabijesz go, jeśli
odmówię...? - Coraz wyraźniej czułem od niej strach. I rozpacz. Na wszystkie
gwiazdy na niebie, przecież nie jestem aż tak odpychający!
- Jeśli mam zrezygnować z zemsty, to
zrobię to tylko dla mojej żony – odparłem stanowczo. - Wtedy twojemu ojcu nie stanie
się najmniejsza krzywda. Daję ci moje słowo.
Zamknęła oczy. Stała kilka kroków
przede mną, a wiatr rozwiewał jej włosy, ale nie patrzyła na mnie. Zacisnęła
dłonie w pięści, a potem je rozluźniła. Wzięła głęboki wdech.
- Myliłam
się... Dobrze. - Otworzyła oczy. - Zostanę twoją żoną, jeśli taki jest warunek.
Odetchnąłem. Udało się. Co prawda
mała nimfa jest pewnie teraz na mnie wściekła, ale w końcu jej przejdzie.
- Wspaniale. - Sięgnąłem po jej dłoń
i wsunąłem pierścionek na palec. - Moja narzeczona. Brzmi doskonale. Możesz mi
nie wierzyć, ale pasujemy do siebie idealnie.
Mruknęła coś, czego nie udało mi się
rozszyfrować i zerknęła na pierścionek zdobiący teraz jej dłoń.
- To rodzinny klejnot. Symbol nazywa
się Claddagh, przekazujemy go z pokolenia na pokolenie. Jeśli kiedyś będziemy
mieć syna, podaruje go swojej narzeczonej. - Wyciągnąłem dłoń i przeniosłem nas
do salonu w zamku.
Zadrżała i usiadła w fotelu,
pociągając pod siebie nogi.
- Chcesz
syna – powiedziała cicho.
- Albo córkę, a ty nie chcesz mieć
dzieci, Sheilo? - Usiadłem naprzeciwko. Jakoś nie pasowało do niej, by należała
do kobiet, które nie pragną potomstwa.
- Nigdy o tym nie myślałam –
odparła, patrząc na swoje bose stopy.
- Mamy czas, poczekam, aż będziesz
gotowa, by zostać matką, to żaden problem. - Wzruszyłem ramionami. Zerknęła na
mnie, po czym odwróciła wzrok.
-
Genevieve wcale nie miała po mnie przyjść, prawda?
- Miała i nadal ma. Nie mów jej o
naszym układzie, dobrze? - Spojrzałem na nią uważnie. Nie mogłem dopuścić do
tego, by się wygadała. - Powiesz po prostu, że poprosiłem cię o rękę i się
zgodziłaś. Nie musisz dodawać, że pod konkretnym warunkiem. Jeśli Genie się
dowie, na pewno się wścieknie, a nie chciałbym stracić siostry, którą dopiero
co odzyskałem. Poza tym, jeśli dojdzie to do twojego ojca, przebiegnie tu, by
obciąć mi głowę.
- A wtedy go zabijesz. Tak, wiem.
Nie powiem jej.
Skinąłem głową i kucnąłem przy niej.
- I nie bądź taka smutna, bo ci nie
uwierzy. - Dotknąłem jej dłoni. Kto jak kto, ale Genie na pewno się zorientuje,
że coś jest nie tak. Nie sądziłem, by moje słowa coś pomogły, ale spróbować nie
zaszkodzi. Ostatnie, na co miałem ochotę, to gniew mojej siostry. - Jeśli ma to
dla ciebie jakieś znaczenie, wszystko co mówiłem, było prawdą. Żałuję, że przeze
mnie cierpiałaś w lochu, uważam cię za wyjątkową osobę i naprawdę jesteś moim
światłem w mroku. Uwielbiam twój uśmiech. Jeśli nie dla mnie, bo na to raczej
nie zasłużyłem, to uśmiechnij się do Genie, gdy już tu przyjdzie. Dobrze, moje
pisklątko?
Poruszyła się nieznacznie i
pomyślałem, że cofnie dłoń, ale tego nie zrobiła. W końcu skinęła głową. Tylko
tyle.
Poczułem ulgę. Udało się. Mój wróg
dostanie za swoje, a ja ożenię się z piękną kobietą, która zawróciła mi w
głowie już w chwili, gdy po raz pierwszy wyszła z jeziora. Wreszcie mogłem bez
oporów myśleć o tym, jak smakują jej usta i o wielu innych rzeczach. Była moja.
Tylko moja.
Ucałowałem lekko jej dłoń i wstałem.
Przyglądałem jej się przez chwilę, ale ostatecznie stwierdziłem, że zdążę się
jeszcze napatrzeć, a Genevieve pewnie się niecierpliwi.
- Zatem do zobaczenia za chwilę.
Wrócę razem z Genie. - Nie czekając na odpowiedź, której pewnie i tak bym nie
dostał, przeniosłem się z zamku do miejsca, gdzie czekała moja siostra.
Cóż za zakończenie! A te oświadczyny, takie romantyczne, na pewno czeka ich teraz wiele cudownych i pełnych miłości chwil.;)
OdpowiedzUsuńNo co, postarała się bestia:D Naprawdę chciał ją po dobroci^^ No bo jak można odmówić Dorianowi? No nie da się przecież:D
UsuńNa to wychodzi.;)
UsuńTrochę jest jednak żal Pisklątka, będzie pewnie teraz szukała pocieszenia u Varysa, skoro bestii, jak wiadomo, nie kocha. ^^
Abruś, Sheila nie jest typem kobiety, która szuka pocieszenia.;)
UsuńW takim razie pewnie pocieszenie znajdzie ją. ^^
UsuńWidzę, że chciałbyś romansu Varys-Sheila;p
UsuńO ile Smok jej nie uszczęśliwi, to na pewno takowy będzie.;)
UsuńMyślisz, że Sheila będzie zdradzać narzeczonego?:P
UsuńNarzeczonego tylko z nazwy? Tak.;)
UsuńNo nie tylko, on naprawdę zamierza ją poślubić^^
UsuńI nie tylko to.^^ Ale bez wzajemności to będzie dla nimfy jedynie małżeństwo z rozsądku, a w takim raczej nie będzie szczęśliwa, i tu wkracza właśnie Varys.;)
UsuńAbra, Ty powinieneś romanse pisać^^
UsuńTak uważasz? W sumie czemu nie. ^^
UsuńAbruś, koniecznie. To mówisz, że Varys poeinien wkroczyć? I co dalej?
UsuńNie będziemy przecież z "Doriana" romansu robić, więc nie powiem. xD
UsuńKiedy to właśnie jest romans.^^ Romans paranormalny.;)
UsuńSerio? Pierwsza część się skończyła, a tu nawet pocałunku jednego nie było (Sukubów nie wliczam^^).;)
UsuńPocałunki będą w dwójce. ;)
UsuńWięc co tam z Varysem chciałeś? XD
Wow, powoli się rozkręcacie. xD
UsuńA nic takiego. ^^
No to jest romans, nie literatura erotyczna, więc powoli. ;)
UsuńNosz mów, Abruś!
A więc skoro to jest (podobno) romans, to właśnie tego chciałem. xD
UsuńTego to się nie spodziewałam. Dorian to bardzo przebiegły gość. Chociaż trzeba mu przyznać, że lubi i podziwia nimfę. Jestem już zaintrygowana tym co na to powie tatuś i siostra. Dziękuję bardzo za świetną historię Doriana. Nie ukrywam, że czytałam ją z olbrzymią przyjemnością.Ciekawi bohaterowie, zabawne czasami dialogii to była przyjemność dla mnie czytającej. Pozdrawiam cieplutko. Beata;)
OdpowiedzUsuńSheila też się nie spodziewała;p
UsuńCieszymy się bardzo, że pierwsza część Ci się podobała i mamy nadzieję, że druga również Cię nie zawiedzie;)
Jestem zawiedziona. Myślałam, że jednak dojdzie do jakiejś krwawej przepychanki pomiędzy Azazelem a Panem Smokiem, a tu takie pokojowe rozwiązanie. Zupełnie nie w stylu Doriana, po którym spodziewałabym się raczej ognia, miecza i dzikiej furii. A zamiast tego zaręczyny! Och, Dorianie, jakimi ścieżkami chadzają twe pokrętne myśli? Sheila została haniebnie przyparta do muru i jak zawsze dobrodusznie i wspaniałomyślnie uległa żądaniom Doriana. Ale ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. Jeszcze ta bezkrwawa zemsta wyjdzie mu bokiem. Sheila pragnie miłości, a Dorian jak na razie nie ma jej w sobie za wiele. Traktuje ją raczej jak zabawkę, którą może dyrygować. Sheila musi się mu w końcu postawić. Pan Smok może zrozumie, jaki skarb przypadł mu w udziale. Dziewczyny, napisałyście świetną książkę. Chwała i sława Wam za to. Piszecie interesująco, stworzyłyście wyrazistych bohaterów, i choć nie lubię za bardzo Sheili, muszę przyznać, że jako antagonistka Doriana sprawdza się świetnie. Zauważyłam też, że ograniczacie się w sumie tylko do głównych bohaterów. Akcja jest jednowątkowa i tylko Varys dostał porządniejszy epizod. Ale nie jest to wadą. Tak więc teraz pozostaje mi znów oczekiwanie na następną część. Życzę Wam weny prosto od muz olimpijskich, wielu wspaniałych pomysłów i wytrwałości. Agnieszka
OdpowiedzUsuńKrwawo będzie, ale nie tu i nie teraz. Gdy nadejdzie odpowiednia chwila, krew się poleje. Potyczka z Azazealem nie doprowadziłaby Doriana do niczego dobrego ze względu na jego siostrę.
UsuńKto się będzie śmiał - no my już wiemy. ;)
Przed Sheilą jeszcze długa droga i mamy nadzieję, że u kresu tej drogi jednak uda jej się zyskać Twoją sympatię. Co do innych bohaterów, to prawda i muszę przyznać, że część druga pod tym względem wygląda podobnie i zmienia się to dopiero w części trzeciej.
Wena jak najbardziej się przyda, dziękujemy i mamy nadzieję, że zostaniesz z nami do końca.:)
Trzeba przyznac ze niezły z niego manipulator, chciał Shelii i ją dostanie, a skoro zywi do niej jakies uczucie to jej nie skrzywdzi, ciekawa jestem reakcji Azazela i Genie na te zareczyny, :)
OdpowiedzUsuńJak miło, że wróciłaś:) Dawno nie pisałaś:)
UsuńZaręczyny na pewno wszystkich zaskoczą;) Mam nadzieję, że zostaniesz z nami, gdy wrócimy po przerwie z drugą częścią i wtedy sporo się wyjaśni;)
No nie, no tego się nie spodziewałam :) Tak myślałam, że a upadłym rozstaną się w pokoju, przynajmniej póki co, ale zaręczyny z Sheilą? Rety, no tego się nie spodziewałam i gładkich słówek Doriana. I przyznam, że dopiero groźby mi się spodobały, bo pierwsza część do niego nie pasowała... Aż się boję czym uraczycie nas w drugiej części :)
OdpowiedzUsuńBo przecież romantyzm jest juz passe. ^^ Ale musiał spróbować, bo żona zastraszona jednak nie da mu tego, co żona oczarowana.;)
Usuńpodejrzewam ze Genie może być zadowolona ze jej brat i przyjaciółka beda razem :) za to jej tatuś pewnie wpadnie w szał czyli zrobi dokładnie to na co Dorian liczy :) z drugiej strony cwana z niego bestia :D Sheila ta swoja naiwnoscia mnie rozbraja...dziekuje bardzo i pozdrawiam serdecznie :P
OdpowiedzUsuńSheila ma dobre serduszko, a Dorian to wie i wykorzystuje;p Azz na pewno się nie ucieszy:):) Pozdrawiam i mam nadzieję, że z nami zostaniesz;)
UsuńTo jest zdecydowanie mój ulubiony rozdział :D
OdpowiedzUsuńNaprawdę? Z powodu oświadczyn?:D
UsuńTak! Mimo, że Dorian zrobił to szantażem! Czarne charakter i są fajne! Chociaż mimo oświadczyn podobają mi się fragmenty z Genevive ;)
UsuńRomantyczny szantaż czarnego charakteru?^^
UsuńO tak!
OdpowiedzUsuńKiedy nn? Już się nie mogę doczekać!
OdpowiedzUsuńZgodnie z tym, co pisze u góry "od autorek", nic się nie zmieniło;p
UsuńJeszcze tak długo! :(
OdpowiedzUsuńCierpliwości;p
UsuńJeszcze tylko kilka dni.;)
OdpowiedzUsuńA moze jest szansa na czestsze wpisy niz raz w tygodniu, moze dwa rozdzialy na weekend?:)
OdpowiedzUsuńTrafilam na Waszego bloga gdzies w polowie pierwszej czesci i choc nie komentuje to jestem wierna czytelniczka i fanka, na kazdy wpis czekam z niecierpliwoscia, ta ksiazka jest swietna, gratuluje:) ania s
Z dwoma rozdziałami byłby problem, ponieważ staramy się mieć wszystko tak obliczone, żeby te rozdziały faktycznie pojawiały się w wyznaczonym terminie, bez zbędnych zastojów. Tygodniowe odstępy czasu wydają się lepsze niż późniejsze przerwy.
UsuńCieszymy się bardzo, że się odezwałaś i mamy nadzieję, że jeszcze napiszesz.:) każdy komentarz daje nam solidnego kopa i napędza do dalszego pisania.:)
O, nowy szablon. ^^
OdpowiedzUsuńPodoba się?:)
UsuńTaa, zwłaszcza to "claddagh". xD
UsuńTo tytuł następnej części;p
UsuńDomyśliłem się.:P Ale fajnie to wygląda.;)
OdpowiedzUsuń